
Tomasz i Hanna Lis na Twitterze odnieśli się do deklaracji o odpuszczeniu wyborów prezydenckich przez Donalda Tuska. Tomasz był bardziej oszczędny w słowach, nie musiał tak, jak jego żona Hanna, usuwać potem swojego wpisu.
– Kilka lat temu wybrał apanaże. Teraz stchórzył. Nazwijmy rzeczy po imieniu. Historia osądzi – napisała wczoraj na Twitterze Hanna Lis. Wpis został potem już usunięty.
– Ewakuacja po aferze taśmowej, z wewnętrznie skłóconą partią i brakiem silnego lidera na jej czele, skończyła się miażdżącym zwycięstwem PiS-u w 2015. Takie to były aspiracje? Może jestem naiwna, ale chciałabym, żeby politycy aspirowali wyzej. Zwłaszcza w trudnych czasach – dodała Hanna Lis.
Na uwagę internauty, że w razie startu „reżimówka 24/7 by w niego waliła” zwróciła uwagę, że „PiS będzie walić w każdego kandydata z PO, w imię narracji ze cała partia jest 'obciążona’, wiec nikt z Platformy nie ma szans”.
– Pozostałe partie opozycyjne- z całym szacunkiem- zapomnijmy. Tylko Tusk miał realną szansę zawalczyć. Teraz pozostaje czekac na polskiego Macrona – podsumowała. Warto tutaj przypomnieć, że za półtora tygodnia minie rok od rozpoczęcia się protestów Żółtych Kamizelek, które zaczęły się właśnie z powodu decyzji Emmanuela Macrona o podniesieniu podatków. Zginęło w nich 10 osób, zaś prawie 2,9 tys. zostało rannych.
Jej mąż Tomasz Lis był bardziej oszczędny w słowach. Wbił przy tym szpilę w osoby przypominające o tezie z „Newsweeka” z zeszłego roku na temat startu Tuska w wyborach.
– Rok temu Newsweek napisał, że Donald Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich, jeśli opozycja wygra wybory parlamentarne. Ta całkowicie słuszna, jak pokazał wczorajszy dzień, teza, według niektórych była wpadką – napisał na Twitterze Tomasz Lis.
Rok temu Newsweek napisał, że Donald Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich, jeśli opozycja wygra wybory parlamentarne. Ta całkowicie słuszna, jak pokazał wczorajszy dzień, teza, według niektórych była wpadką.😂
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 6 listopada 2019
Kilka lat temu wybrał apanaże. Teraz stchórzył. Nazwijmy rzeczy po imieniu. Historia osądzi
— Hanna Lis (@hanna_lisowa) 5 listopada 2019
Ewakuacja po aferze taśmowej, z wewnętrznie skłóconą partią i brakiem silnego lidera na jej czele, skończyła się miażdżącym zwycięstwem PiS-u w 2015. Takie to były aspiracje? Może jestem naiwna, ale chciałabym, żeby politycy aspirowali wyzej. Zwłaszcza w trudnych czasach.
— Hanna Lis (@hanna_lisowa) 5 listopada 2019
PiS będzie walić w każdego kandydata z PO, w imię narracji ze cała partia jest „obciążona”, wiec nikt z Platformy nie ma szans. Pozostałe partie opozycyjne- z całym szacunkiem- zapomnijmy. Tylko Tusk miał realną szansę zawalczyć. Teraz pozostaje czekac na polskiego Macrona. 🙈
— Hanna Lis (@hanna_lisowa) 5 listopada 2019