
Po aferach z duchownymi-terrorystami Niemcy zamierzają zaostrzyć prawo. Nowe rozwiązania nie podobają się skrajnej lewicy i Zielonym.
W ostatnich latach w Niemczech doszło do kilku skandali związanych z muzułmańskimi duchownymi, którzy okazywali się terrorystami. Najgłośniejszy był przypadek z Dolnej Saksonii, gdzie imam Abu Walaa okazał się być szefem komórki Państwa Islamskiego.
W ramach poprawienia bezpieczeństwa rząd Angeli Merkel forsuje projekt ustawy w myśl, której przybywający do Niemiec duchowni spoza Unii Europejskiej będą musieli w ciągu roku od przybycia udowodnić swoją znajomość języka niemieckiego.
Co ciekawe, problem z „niedostateczną” liczbą imamów wynika z zwiększenia się w Niemczech liczby muzułmanów. W tym m.in. za sprawą napływu imigrantów.
Według danych Fundacji Adenauera w Niemczech jest ok. 2 tys. meczetów, ale aż 90 proc. pracujących w nich imamów pochodzi spoza RFN. Z kolei według danych niemieckiego MSW w gminach podlegających Ditib (największa islamska organizacja w Niemczech) pracuje aż 1049 islamskich duchownych.
Temu projektowi sprzeciwia się lewica i Zieloni. Filiz Polat z Zielonych stwierdziła, że takie rozwiązanie tylko pogorszy „problem” z brakującymi imamami, a poza tym nie wiadomo, czy rząd nie wycofa się z programu edukacyjnego dla imamów w Niemczech.
Ta ostatnia kwestia to pomysł samej Angeli Merkel. Z kolei szef niemieckiego MSW Horst Seehofer domagał się od islamskich gmin w RFN, by uniezależniały się od finansowego wsparcia z zagranicy i same kształciły kaznodziei.
Źródło: Deutsche Welle