Szczere wyznanie Otylii Jędrzejczak. Mistrzyni olimpijska chciała popełnić samobójstwo

Otylia Jędrzejczak. Foto: Instagram/otyliaswim
Otylia Jędrzejczak. Foto: Instagram/otyliaswim
REKLAMA

W dniu 27 listopada trafi do księgarń autobiografia Otylii Jędrzejczak zatytułowana „Otylia. Moja historia”. Jeden z dziennikarzy „Faktu” dotarł do zapisków sportsmenki, które wstrząsną jej kibicami.

– Chwilę przed wypadkiem uniósł powieki, spojrzał na mnie i powiedział: „Pamiętaj, siostra, że bez względu na wszystko, zawsze będę cię kochał”. To było ostatnie zdanie, jakie wypowiedział do mnie, i ostatnie, jakie wypowiedział w swoim życiu – wspomina Otylia Jędrzejczak w swej książce.

REKLAMA

Po wypadku samochodowym, który spowodowała i w którym zginął jej brat, mistrzyni olimpijska była wrakiem człowieka.

– Nie mogłam uwierzyć w nienawiść, która lała się na mnie szerokim strumieniem. Obcy ludzie pisali anonimowo w komentarzach pod artykułami, że życzą mi śmierci, nazywali morderczynią. Przez głowę pierwszy raz w życiu przeszła mi myśl, żeby ze sobą skończyć. To był jedyny moment, w którym nie umiałam dźwignąć tego kamienia na plecach. Miałam już plan, jak to zrobić. Na szczęście przyszło opamiętanie, a uratowała mnie miłość rodziców do mnie i moja do nich. Przez całe życie próbowałam podejmować racjonalne decyzje. Uznałam, że rodzice nie przeżyją śmierci drugiego dziecka – wyznaje na kartach autobiografii.

Z pomocą sportsmence przyszło pisanie listów do tragicznie zmarłego brata. Okazało się to niezwykle skuteczną terapią.

– W szpitalu napisałam długi list, który włożyłam mu do marynarki. Na pogrzebie nie mogłam nie tylko chodzić, ale nawet siedzieć, sanitariusz wwiózł mnie na lekko uniesionej leżance, żebym mogła pożegnać się z braciszkiem. Rodzice pytali mnie, czy na pewno chcę być przy ostatnim pożegnaniu. Wjechałam na wózku i popatrzyłam na Szymka ostatni raz. Nie wyglądał jak on, nie tak, jak go pamiętałam. Twarz miał siną, zupełnie jak nie mój Szymon. Tak bardzo chciałam pocałować mojego braciszka, ale nie mogłam się podnieść, bo miałam uszkodzony kręgosłup. Przetrwałam ten pogrzeb na środkach uspokajających – zdradza Jędrzejczak.

REKLAMA