Czy Departament Stanu USA jest agendą Izraela? „Ich premier miał informacje szybciej niż prezydent Stanów Zjednoczonych”

Begin, Carter i Sadat w Camp David. Rok 1978 Fot. Wikipedia
REKLAMA

Zbigniew Brzeziński w swoich pamiętnikach pisał o rozmowach pokojowych w 1978 roku. Pod nadzorem prezydenta Cartera prowadzili je Begin i Sadat. O ile jednak prezydent Egiptu szedł na dalekie ustępstwa, to premier Izraela ani myślał z czegokolwiek ustępować. W czasie negocjacji okazywało się też, że analizy właśnie Departamentu Stanu Menachem Begin znał jeszcze przed… Jimmy Carterem.

Carter musiał w końcu zaszantażować Begina, że wygłosi orędzie do narodu i opowie co jest grane, by ten w końcu trochę złagodniał. Czasy się zmieniły, amerykański Departament Stanu nie za bardzo…

REKLAMA

Pisaliśmy już o decyzji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który uznał prawo Francji do etykietowania miejsca pochodzenia towarów produkowanych w Izraelu na te z Izraela właściwego i z tzw. „terytoriów okupowanych” przez to państwo.

Głos w tej sprawie zabrał jednak i amerykański Departament Stanu, którego zdaniem, takie etykietowanie produktów w UE „sugeruje antyizraelskie uprzedzenia”.

Stany Zjednoczone są podobno „głęboko zaniepokojone” decyzją sądu europejskiego o narzuceniu etykietowania artykułów spożywczych z „izraelskich osiedli” na terytoriach palestyńskich i „wyraziły poparcie dla państwa żydowskiego”.

Oświadczenie w tej sprawie wydał rzecznik Departamentu Stanu Morgan Ortagus. We Francji decyzję ministerstwa gospodarki o rozróżnianiu miejsca produkcji towarów skrytykowała, jako „dyskryminującą”, Przedstawicielska Rada Instytucji Żydowskich we Francji (Crif) i jest to zrozumiałe. Podobna krytyka, nie dość, że płynąca z kraju, który w tym sporze stroną nie jest, to jeszcze wydana przez instytucję rządu, już zrozumiała nie jest. Ba, wręcz prowokuje do spiskowych teorii…

Źródło: Times of Israel

REKLAMA