
Lech Wałęsa przybył z kilkudniową wizytą do Waszyngtonu, z okazji 30. rocznicy rozpoczęcia transformacji ustrojowej w Polsce. Wygłosił przemówienie w Kongresie i zostawił dokument, w którym opisuje Amerykanom obecną sytuację w Polsce.
W dokumencie były prezydent poświęca bardzo dużo miejsca przemianom jakie przeszedł nasz kraj po 89. roku. Ich pomyślny przebieg noblista opisuje jako zasługę Leszka Balcerowicza.
W tekście pojawia się również akapit dotyczący obecnych rządów w Polsce. Z opisu Wałęsy mogłoby wynikać, ze po niemal 3 dekadach demokracji przepełnionych samymi sukcesami, Polska zmieniła się nagle w kraj pokroju Korei Północnej.
„Obecny rząd przeprowadził bezlitosne ataki na polskie sądownictwo i jego niezawisłość, wykorzystując narzędzia, które znamy z działania dyktatur w różnych częściach świata. Dzięki temu doprowadził do sparaliżowania Sądu Najwyższego oraz Trybunału Konstytucyjnego, obsadzając go swoimi ludźmi. Poza tym upolitycznił i dał niezwykłe prerogatywy prokuratorowi generalnemu, jednocześnie ograniczając samodzielność sądów rejonowych i okręgowych w całym kraju” – napisał prezydent.
Dalej w tekście Wałęsa w punktach rozwija każdy z zarzutów.
Nawet jeśliby uznać, że w Polsce rzeczywiście łamana jest demokracja, to i tak warto zadać sobie następujące pytanie: po co skarżyć się na to Stanom Zjednoczonym?
Lech Wałęsa przy okazji radosnej rocznicy pojechał donieść na swój kraj za granicą, choć nikt go o to nie prosił i nikt go o sytuacje w Polsce nie pytał w Kongresie.