– Pieniędzy na emerytury z publicznego systemu zabraknie – mówi prezes ZUS Gertruda Uścińska. Z kolei prezes NFZ Adam Niedzielski ostrzega, że „w perspektywie dekady będziemy mieli problem ze sfinansowaniem interwencji” medycznych.
ZUS ostrzega już od dawna, że wysokość przeciętnej emerytury w porównaniu do średniego wynagrodzenia będzie w Polsce maleć. Dzisiejsi 25-latkowie obecnie mogą liczyć na emeryturę w wysokości 30 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Oznacza to, że minimalna emerytura będzie wynosić nieco ponad 400 zł.
Prezes ZUS Gertruda Uścińska uważa, że jedynym ratunkiem dla emerytów jest likwidacja OFE i wprowadzenie Indywidualnych Kont Emerytalnych oraz stopniowe wprowadzanie PPK.
– Ważnym elementem jest zróżnicowanie źródeł, z których mają pochodzić pieniądze na okres emerytury. Część dochodu na starość będzie pochodzić z publicznego systemu emerytalnego, a część z dodatkowego oszczędzania, np. z lokat i inwestycji, ale także z PPK, czy też IKE – przekonuje Uścińska. Przypomniała też, że już 80 proc. dzisiejszych emerytur jest finansowana nie ze składek, lecz środków publicznych.
– Pokazuje to, że od około 20 lat nie dokonaliśmy w Polsce znaczącego postępu w dobrowolnym oszczędzaniu na starość. Dlatego ważne, że państwo nie poddaje się i reformuje ten obszar, korzystając ze światowych wzorców. Z uwagą obserwuję efekty wprowadzanych stopniowo PPK – dodaje Uścińska.
Problemy będą także w państwowej służbie zdrowia. Dotknie to nie tylko emerytów, lecz wszystkich Polaków.
– Przy postępującym starzeniu się Polaków i idącymi w parze chorobami cywilizacyjnymi, jeśli nie będziemy teraz w stanie zadziałać na zdrowie publiczne, to w perspektywie dekady będziemy mieli problem ze sfinansowaniem interwencji. Mądrym wyborem jest sfinansowanie zdrowia, a nie leczenia Polaków – powiedział prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Adam Niedzielski.
Źródło: se.pl