We wtorek zwycięstwem 3:2 nad Słowenią polscy piłkarze zakończyli eliminacje do Euro 2020. Pierwsze miejsce w grupie zapewnili sobie już w sobotę w starciu przeciwko Izraelowi. Mimo 3 pkt zainkasowanych w spotkaniu rozegranym na PGE Narodowym w polskiej szatni było niespokojnie i to nie z powodu gry. We wszystko miał być zamieszany premier Mateusz Morawiecki, który odwiedził zawodników po spotkaniu.
Mimo korzystnego wyniku jaki wywalczyli nasi piłkarze, w szatni chyba nie było takiego, który nie narzekałby na stan murawy. Okazuje się, że nawierzchnia na Narodowym pozostawiała wiele do życzenia. Mało tego, zdaniem czołowych postaci reprezentacji i selekcjonera, jej stan zagrażał zdrowiu zawodników.
– Brakowało tylko grabek i łopatki – tak w rozmowie ze Sport.pl ocenił murawę Grzegorz Krychowiak.
– Każdy chyba widział, jaka ta murawa była. Ten piasek na pewno nie pomagał. Ślizgaliśmy się. Szczęście, że nikt nie złapał poważnej kontuzji. Mięśnie odczuwają to na drugi dzień – to z kolei komentarz kapitana zespołu Roberta Lewandowskiego.
Podobne zdanie po meczu miał bramkarz Wojciech Szczęsny, który zadeklarował, że z powodu stanu nawierzchni wolałby zagrać na Stadionie Śląskim.
Po meczu do szatni Biało-Czerwonych zajrzał premier Mateusz Morawiecki, a sami zawodnicy po przyjęciu gratulacji poskarżyli się na skandaliczny stan murawy. – Mieliśmy zastrzeżenia do murawy już w poniedziałek – ujawnił po spotkaniu rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski, którego słowa cytował „Przegląd Sportowy”.
– Dobrze się stało, że po meczu odwiedził nas w szatni premier i oprócz podziękowań za gratulacje usłyszał od piłkarzy, że czekają na murawę, na jaką zasługuje obiekt piłkarski – dodał Kwiatkowski.
Swoje na ten temat powiedział też trener Jerzy Brzęczek. – To cud, że nikomu nic się nie stało przez te lata. Nie wiem, czy będziemy czekać na jakieś nieszczęście, czy wreszcie ktoś odpowiedzialny i decyzyjny coś z tym zrobi. Wszyscy to widzą, tylko nie osoba, która jest odpowiedzialna za tę nawierzchnię – skwitował.