Trudno o większą głupotę, bo globalna ilość zwykłych taksówek w całej Europie jest znacznie większa, a jakoś nikt nie zamierza ich likwidować. Amerykański Uber jest jednak dla niektórych na Starym Kontynencie firmą niepożądaną.
Tym razem uruchomiono organizacje pozarządowe, a te chętnie oskarżyły Ubera o „zanieczyszczanie europejskich miast”. Taka koalicja organizacji pozarządowych sporządziłą nawet w tej sprawie raport.
Amerykańska grupa jest na pierwszym miejscu firm sektora usług przewozów pasażerskich z kierowcą (VTC) w Anglii (3,5 mln pojazdów w 2018), czy we Francji (2,7 mln, dane z 2017 r.). Za raportem stoją m.in. pozarządowe „Respire” z Francji i stowarzyszenie „Transport i Środowisko” z Wielkiej Brytanii.
„Respire” („Oddychaj”) apodyktycznie stwierdza: „Uber musi przestać zanieczyszczać europejskie miasta”. Wysuwają tu argument, że podobno 90% zarejestrowanych w tej firmie pojazdów ma silniki wysokoprężne.
Uber zareagował w typowy dla naszych czasów eko-poprawności sposób: „aktywnie współpracujemy z miastami w całej Europie, aby poprawić dostęp do czystych, bezpiecznych i dostępnych środków transportu”. Firma dodała, że promuje „czyste środki transportu” i prowadzi m.in. wypożyczalnie rowerów elektrycznych. Jednak przestawienie całego taboru na pojazdy elektryczne „pozostaje na razie zbyt drogie dla kierowców”.
Byłą i riposta: „Jeśli Uber chce żyć zgodnie z deklarowanymi wartościami, musi zredukować do zera emisje swoich aut do 2025 r.”- żądają NGO-osy.
Źródło: Le Figaro/ AFP