Firm nie stać na rządowe fantazje o płacy minimalnej. Wolą skracać czas pracy

Praca / fot. Pixabay
Praca / fot. Pixabay
REKLAMA

Od 1 stycznia 2020 r. najniższe wynagrodzenie ma wzrosnąć o 350 zł  z obecnych 2250 zł. Pracodawcy znaleźli sposób na ominięcie ustawowo wymuszonego podniesienia płacy minimalnej do 2600 zł.

Nie takiego efektu podwyżki minimalnej płacy spodziewał się rząd, firm nie stać jednak na podwyżkę płacy minimalnej, która w 2023 r. ma wynieść aż 4000 zł.

REKLAMA

Wzrost minimalnego wynagrodzenia o 350 zł oznacza dla pracodawców podwyżkę kosztów zatrudnienia jednej osoby o ponad 420 zł miesięcznie. W skali roku daje 5 tys. zł. W przypadku, gdy zatrudnionych jest 20 pracowników, przedsiębiorca będzie musiał wygospodarować na podwyżki dodatkowe 100 tys. zł.

Dlatego część pracodawców planuje ominąć obowiązek wypłaty podwyżki, przygotowując się do skrócenia czasu pracy osób pobierających najniższą płacę – informuje „Rzeczpospolita.

Według szacunków, minimalne wynagrodzenie otrzymuje obecnie ok. 1,5 mln Polaków. Może się okazać, że spora część pracowników zarabiających 2250 zł miesięcznie po przejściu od początku przyszłego roku na 3/4 etatu będzie otrzymywała jeszcze mniej niż ustawowe minimum, bo tylko 1950 zł brutto.

Odbędzie się to w zgodzie z przepisami. Państwowa Inspekcja Pracy podkreśla, że każdy pracodawca ma prawo organizować pracę w swojej firmie w sposób, jaki uzna za właściwy, pod warunkiem, że nie narusza obowiązujących przepisów prawa. Zmiana wymiaru czasu pracy będzie mogła odbyć się według określonego w kodeksie pracy trybu, np. na mocy porozumienia stron, albo za tzw. wypowiedzeniem zmieniającym warunki pracy i płacy.

W kolejnych latach podwyżek minimalnej płacy przedsiębiorcy zaczną zatrudniać coraz więcej osób w niepełnym wymiarze, bo koszty pracy będą rosły do tego stopnia, że pracodawcy nie będą w stanie temu podołać – alarmują ekonomiści.

Źródło: rp.pl

REKLAMA