Marszałek Senatu Grodzki już w 2016 roku pisał prywatne wiadomości ws. 500 dolarów za operację. Kategorycznie zaprzecza jednak, że zmuszał do zapłaty

Tomasz Grodzki / Fot. PAP
Tomasz Grodzki / Fot. PAP
REKLAMA

Obecny marszałek Senatu Tomasz Grodzki w 2016 roku w prywatnej wiadomości do jednej z radnych pisał o kwocie 500 dolarów za przeprowadzenie operacji. Z jednej strony nie zaprzeczał, że taka kwota została przekazana, z drugiej zaprzeczył, jakoby trafiła na jego konto. Prywatną korespondencję ujawniło Radio Szczecin.

Sprawa rzekomego przyjęcia przez lekarza Grodzkiego 500 dolarów wypłynęła, gdy został marszałkiem Senatu. Wówczas prof. dr hab. Agnieszka Popiela, wykładowca w Katedrze Botaniki i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Szczecińskiego, przypomniała, że w 1998 roku „trzeba było dać” taką właśnie kwotę za operację.

REKLAMA

„Masakra. Pan profesor Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę” – napisała w mediach społecznościowych prof. Popiela.

W kolejnym wpisie zdradziła więcej szczegółów. Nie ujmowała zasług medycznych Grodzkiemu, lecz zaznaczyła, że funkcja marszałka Senatu wymaga „etyki na najwyższym poziomie”.

„Szanowni Państwo. Ponieważ mój wpis wywołał dyskusje wyjaśniam: Pan prof. T. Grodzki to wybitny terakochirurg, który pomógł mojej śp. Mamie. Dzięki niemu miała łatwiejszą śmierć i za to jestem wdzięczna. Napisałam to co napisałam, bo objął wielką godność w Polsce, a to wymaga etyki na najwyższym poziomie. Jeśli to była fundacja, a ja nie dostałam faktury/rachunku/potwierdzenia wpłaty przez pomyłkę to chętnie przeproszę. Powinna być dokumentacja fundacji. Prawda nas wyzwoli, jak mówił nasz Papież Jan Paweł II. Bardzo w to wierzę” – dodała.

Wiadomość prywatna

Marszałek Grodzki w odpowiedzi podkreślił, że nie pamięta żadnego kontaktu z autorką wpisu i nigdy nie przyjmował żadnych pieniędzy za operację. – Apeluję (…) o opamiętanie. Tym niemniej, choć z natury jestem człowiekiem łagodnym, w przypadku dalszego oczerniania mojej osoby będę zmuszony wystąpić na drogę sądową w obronie mojego dobrego imienia – mówił w rozmowie z „Wirtualną Polską”.

Radio Szczecin twierdzi jednak, że do sprawy marszałek Grodzki odnosił się w 2016 roku. Już wtedy na Facebooku pisała o tym prof. Popiela, ale z racji niezbyt dużej rozpoznawalności Grodzkiego w skali ogólnopolskiej, informacja nie przebiła się do ogólnej świadomości.

Wówczas na Facebooku prof. Popiela napisała: „Bardzo zdolny lekarz. Operował moją śp. mamę. Ale pamiętam też, że musiałam 'dać’. I nigdy tego nie zapomnę”.

Wpis nie jest dostępny publicznie, ale właśnie w 2016 roku udostępniła go radna Szczecina z ramienia PiS-u, Małgorzata Jacyna-Witt. Zareagował na nią Grodzki, który w prywatnej wiadomości do Jacyny-Witt napisał (cytat za Radio Szczecin): „Bardzo proszę uważać z takimi opiniami, bo to może skończyć się oskarżaniem o zniesławienie. Jeśli Pani nie odróżnia wpłaty na fundację działającą przy szpitalu, która daje środki na zakupy sprzętu i szkolenia młodych lekarzy, od czego innego, to po prostu mi przykro”.

Wpłata przymusowa czy dobrowolna?

Wiadomo zatem, że kwota 500 dolarów za operację rzeczywiście została przekazana przez prof. Popielę na konto fundacji. Kwestią sporną pozostaje, czy profesor Uniwersytetu Szczecińskiego rzeczywiście „musiała”, jak sama twierdzi, pieniądze zapłacić, czy była to wpłata dobrowolna, co z kolei sugeruje Grodzki.

Marszałek Senatu we wtorek odniósł się do najnowszych rewelacji ujawnionych przez rozgłośnię radiową. – Nie skojarzyłem, że trzy lata temu pisałem do jakiejś osoby, nie skojarzyłem, że to jest ta sama osoba. Od 21 lat leczyłem 25 tysięcy pacjentów, naprawdę nie pamiętałem o co chodzi – mówił dziennikarzom.

Nigdy od nikogo w żadnych okolicznościach nie żądałem pieniędzy za wykonanie jakiejkolwiek operacji, chciałbym, żeby to wybrzmiało jednoznacznie – zapewniał. I dodał, że mógł udzielać „informacji generalnych” o działających fundacjach.

To jest tak, jak państwo sugerujecie, żeby płacić abonament, żeby oglądać telewizję publiczną. Fundacja pozyskuje środki, które używa na szkolenie młodych lekarzy, na zakup sprzętu, na zakup podręczników. Takich fundacji działa bardzo wiele, z racji problemów, które dotykają ochronę zdrowia. Nikomu nie sugerowałem, natomiast sam wpłacałem na tę fundację – zakończył Grodzki.

REKLAMA