PiS gra synem Banasia. A prezes NIK nigdzie się nie wybiera

Marian Banaś. Foto: PAP
Marian Banaś. Foto: PAP
REKLAMA

Mimo wyraźnych żądań ze strony Prawa i Sprawiedliwości, by Marian Banaś podał się do dymisji, szef NIK nie ma zamiaru tego zrobić. Jak donosi poniedziałkowe wydanie „Rzeczpospolitej”, kartą przetargową ma być kwestia finansów spółek i fundacji syna Banasia, Jakuba.

Mówiąc wprost, jeśli Banaś spełni życzenie PiS-u i dobrowolnie odejdzie, służby mają zaniechać prześwietlanie jego syna. W przeciwnym wypadku prokuratura przyjrzy się działaniom Jakuba Banasia – a podobno jest co analizować – i ewentualne machlojki ujrzą światło dzienne.

REKLAMA

Według ustaleń „Rzeczpospolitej”, podczas spotkania Banasia z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim, na którym padło żądanie dymisji, poruszano również kwestię syna Jakuba. Jego działalność jest ściśle powiązana z majątkiem ojca – jest właścicielem i prezesem spółek oraz fundacji mieszczących się w „aferalnej” kamienicy przy ul. Krasickiego 24 w Krakowie należącej do Mariana Banasia.

Jak wynika z dokumentów, 19 listopada uchylono regon oraz NIP fundacji. Taki krok – czytamy w „Rz” – „podejmuje z urzędu naczelnik skarbówki, jeżeli dopatrzy się nieprawidłowości”, na przykład fikcyjnych danych adresowych dotyczących siedziby.

To już otwarta wojna – powiedział „Rz” jeden z polityków formacji rządzącej, pragnący zachować anonimowość. Politycy PiS-u o 180 stopni zmienili sposób narracji. Jeszcze kilkanaście dni temu bronili Banasia, twierdząc, że jest krystalicznie czysty, teraz wzywają go do złożenia rezygnacji.

„Presja na niego ze strony PiS, dzięki któremu został wybrany na to stanowisko, przybrała w ostatnich dniach niespotykane rozmiary” – oceniła „Rzeczpospolita”.

Zarzuty wobec Banasia

Tymczasem do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku wpłynęło zawiadomienie CBA o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mariana Banasia. Decyzji o formalnym wszczęciu śledztwa na razie nie ma. Trwa analiza przekazanych prokuraturze dokumentów dotyczących oświadczeń majątkowych obecnego prezesa NIK.

Podejrzenia dotyczą złożenia nieprawdziwych oświadczeń majątkowych i nieudokumentowanych źródeł dochodu – tak ma wynikać z przeprowadzonej przez CBA kontroli. Wcześniej do białostockiej prokuratury wpłynęły dwa inne zawiadomienia. Jedno dotyczy domniemanego zaniżania podatków, drugie pochodzi od Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. Powołując się na tajemnicę informacji finansowej nie podano jednak, czego dotyczy. Raport ma liczyć 100 stron i 40 płyt CD z rachunkami bankowymi.

Banaś nigdzie się nie wybiera

PiS liczy więc na dymisję Banasia. Oczekuje jej od czwartku, ale prezes NIK-u nie ma zamiaru spełniać życzeń partyjnej wierchuszki. Jak ustalili reporterzy „RMF FM”, w poniedziałek Banaś normalnie przyszedł do pracy, zwołał zebranie, podczas którego nie poruszył jednak wątku swojej ewentualnej dymisji.

Obóz rządzący nie wie, jak odwołać Banasia. Zgodnie z obowiązującą konstytucją prezes Najwyższej Izby Kontroli może przestać pełnić powierzoną funkcję tylko w przypadku podania się do dymisji, o czym Banaś słyszeć nie chce. PiS mówi o „planie B”, ale jego szczegółów zdradzać nie chce i wciąż liczy, że problem rozwiąże sam Banaś.

Mam nadzieję, że pan prezes Banaś podejmie decyzję o odejściu ze sprawowanego urzędu, a jeżeli by do tego nie doszło, liczymy na ponadpartyjną współpracę, żeby tę sprawę rozwiązać – komentował sprawę w Polskim Radiu szef KPRM Michał Dworczyk.

Afera z pokojami na godziny

We wrześniu TVN w programie „Superwizjer” podał, że Marian Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego m.in. kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat oferujący pokoje na godziny, i że wynajem kamienicy o powierzchni 400 mkw. i dwóch mniejszych, miał przynosić rocznie 65,7 tys. zł dochodu. Według „Superwizjera” Banaś zaniżył w oświadczeniach dochody z wynajmu kamienicy w Krakowie, mowa była także o powiązaniach ze stręczycielami.

Pod koniec września Banaś udał się na urlop bezpłatny do czasu zakończenia postępowania kontrolnego CBA w sprawie jego oświadczeń majątkowych. Szef NIK oświadczył też wówczas, że nie zarządzał pokazanym w materiale „Superwizjera” hotelem, obecnie nie jest właścicielem nieruchomości, a materiał TVN odbiera, „jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia”. Pozwał TVN i autora materiału Bertolda Kittela, żądając przeprosin, sprostowania i wpłaty na cel społeczny.

REKLAMA