Firmy lawinowo uciekają od rządowego programu emerytalnego PPK. Ratunek widzą we własnych programach emerytalnych

Praca / fot. Pixabay
Praca / fot. Pixabay
REKLAMA

Lawinowo rośnie liczba firm, które zamiast pracowniczych planów kapitałowych wybierają pracownicze programy emerytalne, z dowolnie ustalaną składką podstawową.

Część największych firm uciekła już przed rządowym programem, teraz w ich ślady idą średnie firmy.

REKLAMA

Od momentu, gdy było już wiadomo, że rząd uruchomi program pracowniczych planów kapitałowych (PPK), szybko zaczęła rosnąć liczba pracowniczych programów emerytalnych (PPE) – wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego. PPE dają większą swobodę inwestowania, a firma, która je oferuje, nie musi uruchamiać PPK.

Według założeń, PPK działają w największych przedsiębiorstwach zatrudniających co najmniej 250 pracowników. Mniejsze firmy mają sukcesywnie dołączać do programu. Pracodawca nie ma jednak obowiązku tworzenia PPK, jeśli prowadzi program PPE.

W ramach PPE pracodawca musi naliczać i odprowadzać składki podstawowe (min. 3,5%), jeżeli do pracowniczego programu emerytalnego przystąpiło co najmniej 25% zatrudnionych osób. Istotne jest też, że w przypadku PPE pracodawcy przysługuje dowolność w ustaleniu wysokości składki podstawowej (maksimum 7%). Zyski z inwestycji w ramach PPE i wypłata środków z PPE zwolnione są z podatku PIT.

Okazuje się, że podczas gdy w 2015 r. do rejestru wpisano zaledwie 24 PPE, w 2016 r. – 23, a w 2017 r. – 48, to w 2018 r. wpisów było już 206, w 2019 r. od stycznia do czerwca – 348, a od lipca do 27 listopada – kolejnych 312.

Obecnie w Polsce działa 1861 PPE i Komisja Nadzoru Finansowego rozpatruje kolejnych 80 wniosków o wpis lub wpis zmian do rejestru. Liczba wniosków o wykreślenie PPE z rejestru jest marginalna.

PPK mają zachęcić Polaków do oszczędzania na okres emerytury. Pracownicy odkładają w nich co miesiąc od 2-4 proc. swojej pensji brutto. Pracodawca ma dołożyć do tego od 1,5 do 4 proc. pensji. Osoby z niskim zarobkami zamiast minimalnych 2 proc. mogą odkładać 0,5 proc. Państwo z budżetu ma wpłacić każdemu oszczędzającemu 250 zł opłaty powitalnej oraz dodatkowo co roku 240 zł. Jednej strony ma być to perspektywa na przyszłość, z drugiej jednak oznacza, że pensje pracowników, którzy przystąpią do PPK będą niższe, a koszty zatrudnienia po stronie pracodawców wyższe.

Pieniądze odkładane do PPK mają pomnażać wybrane do tego instytucje finansowe, inwestując w obligacje i akcje. Pobiorą przy tym 0,6 proc. zgromadzonych kapitałów, plus premię za wyniki. I tu jest pies pogrzebany. PPK to flagowy projekt rządu, za który odpowiada Polski Fundusz Rozwoju. Mamy znów powierzyć państwu własne oszczędności, w sytuacji, gdy za przykład służy nam chwiejący się kolos na glinianych nogach, czyli ZUS?

– Jeśli jakaś część firm doszła do wniosku, że lepiej założyć PPE, jest to ich decyzja. Ważne, że więcej pracowników będzie mieć dodatkowe oszczędności – komentuje wiceszef Polskiego Funduszu Rozwoju.

Źródło: rp.pl / aviva.pl

REKLAMA