Długoletnie rządy marksistów w Zimbabwe doprowadziły kraj na krawędź głodu. Odejście od władzy Mugabe zmieniło nie wiele. Kraj, który kiedyś był spichlerzem Afryki, po likwidacji setek farm białych, stoi przed widmem głodu.
O poważnym „zagrożeniu bezpieczeństwa żywnościowego”, mówił po wizycie w tym kraju pod koniec listopada niezależna ekspert ONZ Hilal Elver. Ekspert alarmuje, że Zimbabwe grozi klęska głodu.
Jej zdaniem w kraju nie dojada 6 na 10 osób, a głód dotknął ponad 7 milionów ludzi. W dodatku ta sytuacja może się pogorszyć w nadchodzących tygodniach. – Ludzie mówili mi, że jedzą tylko porcję gotowanej kukurydzy dziennie – relacjonuje Hilal Elver i dodaje, że większość dzieci, z którymi miała do czynienia była karłowata i miała niedowagę z powodu niedożywienia.
Ekspert ONZ kwestionuje suszę jako jedyny powód znacznie niższych tegorocznych plonów. Jej zdaniem przyczyn jest więcej i są to przyczyny strukturalne, czyli efekt afrykańskiego socjalizmu, od hiperinflacji, po katastrofalny stan znacjonalizowanych farm.
W czasach marksistowskiej polityki Roberta Mugabe wywłaszczono białych rolników, a co za tym obniżył się poziom i kultura upraw. Teraz za pomoc dla stojącego na krawędzi głodu kraju, i tak zapłacą… biali.
Zimbabwe to także niedobory wody, brak lekarstw, niesprawny system opieki zdrowotnej, przerwy w dostawach prądu, fatalna infrastruktura. Prezydent Emmerson Mnangagwa, który zastąpił Roberta Mugabe pod koniec 2017 r., jak na razie nie zlikwidował socjalizmu wprowadzonego przez zmarłego 6 września Mugabe. Marksistowska wersja socjalizmu jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Zresztą inne socjalizmy też…
Symbole éloquent des années #Mugabe, le fameux billet de 100.000 milliards de dollars zimbabwéens (2008), billet de banque à la plus haute valeur faciale jamais imprimé pic.twitter.com/5NjMmKVyBY
— Timothée Vilars (@TimoVilars) September 6, 2019
Źródło: FL24/ France Info