Jutro Szczyt Normandzki w sprawie Ukrainy. Prezydent Zełenski w trudnej sytuacji

Władimir Zeleńsky i Władimir Putin/fot. screen youtube.com/ze!president /fot. PAP
Władimir Zeleńsky i Władimir Putin/fot. screen youtube.com/ze!president /fot. PAP
REKLAMA

Pomimo korków w stolicy Francji i fali protestów w Paryżu ma się planowo odbyć w poniedziałek Szczyt Normandzki w sprawie Ukrainy z udziałem prezydentów Rosji, Ukrainy, Francji i kanclerz Niemiec. Na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego czeka trudne zadanie uniknięcia pułapek, w które może zapędzić go Rosja, ale i „otwarty” ostatnio na Moskwę Macron.

Eksperci wątpią, że Zełenskiemu uda się odnieść sukces. Najważniejsze, by nie doszło do klęski – podkreślają. To, czego obawiają najbardziej, to konfrontacja niedoświadczonego, pełniącego urząd dopiero od maja prezydenta Ukrainy z wyrafinowanym i twardym graczem, jakim jest prezydent Rosji Władimir Putin.

REKLAMA

Jewhen Mahda, szef kijowskiego Instytutu Polityki Światowe mówi: „dla nas najważniejsze jest przekonanie świata, że Rosja nie jest pośrednikiem w realizacji porozumień mińskich na rzecz uregulowaniu konfliktu, lecz aktywnym uczestnikiem wojny w Donbasie”. Tymczasem francuski prezydent niedawno mówił, że to właśnie wspólnie z Rosją da się regulować wszystkie problemy w Europie.

Aby doszło do spotkania w Paryżu, Ukraina poszła na szereg ustępstw, których domagała się od niej Moskwa. Kijów zgodził się na tzw. formułę Steinmeiera, która przewiduje specjalny status dla kontrolowanego przez separatystów Donbasu oraz wycofanie wojsk i uzbrojenia z trzech odcinków frontu w tym regionie.

„Moskwa w zamian nie wypełniła żadnych warunków porozumień z Mińska w kwestii bezpieczeństwa, nie wycofała swoich wojsk i uzbrojenia, nie dała Specjalnej Misji Monitoringowej OBWE pełnego dostępu do okupowanych terytoriów (…), nie zezwoliła na przejęcie przez SMM OBWE stałej kontroli nad niekontrolowanym (przez Ukrainę) odcinkiem ukraińsko-rosyjskiej granicy i nie zaprzestała dostaw uzbrojenia i amunicji ze swojego terytorium” – napisał w opiniotwórczym tygodniku „Dzerkało Tyżnia” dyplomata Kostiantyn Jelisiejew.

„W ten sposób Kijów faktycznie kupił prezydentowi Putinowi bilet do Paryża i zapewnił temu wydarzeniu ogromną kampanię reklamową” – dodał.

MoskwyDla Zełenskiego to okazja do pierwszej bezpośredniej rozmowy z Putinem i pokazanie Ukraińcom, że hasło doprowadzenia do zakończenia wojny w Donbasie, które głosił w kampanii wyborczej, nadal jest dla niego priorytetem. Tym bardziej, że duża część jego wyborców nadal nie traktuje zbyt wrogo.

Wg informacji uzyskanych przez PAP konkretnym wynikiem szczytu w Paryżu mogą być ustalenia o kolejnej wymianie jeńców i osób przetrzymywanych między Rosją a Ukrainą.

Ekspert Jelisiejew w artykule w „Dzerkale Tyżnia” określił warunki graniczne polityki Kijowa: „Żadnej federalizacji Ukrainy, żadnych kompromisów wobec dążeń do integracji z UE i NATO, odnowienie zasady bezpieczeństwo na pierwszym miejscu wraz z wycofaniem rosyjskich wojsk i uzbrojenia z terytorium Ukrainy, żadnych bezpośrednich rozmów z marionetkami Kremla w Donbasie”.

Wskazał jednocześnie na zagrożenia związane z „niebezpiecznymi pomysłami wymiany Donbasu na Krym”, co miałoby oznaczać wycofanie Rosji z Donbasu w zamian za zgodę Ukrainy na utratę zaanektowanego w 2014 roku Półwyspu Krymskiego.

„Zagadką pozostaje to, czego Zełenski boi się najbardziej: czy rozeźlić Putina czy też tych, których na Ukrainie nazywa się obecnie agresywną większością”, z nieufnością odnoszącą się do polityki nowego prezydenta – zastanawia się z kolei ekspert Mahda.

– Jeśli przyjedzie z Paryża na tarczy, to z pewnością będzie mu trudno dotrzeć do własnego biura w każdym tego słowa znaczeniu. Nie można prognozować, na ile szerokie będą to protesty, lecz ludzie są poważnie naelektryzowani – dodał Mahda w rozmowie z PAP.

 

REKLAMA