Norwegia się budzi? Po raz pierwszy opublikowano tam raport uwzględniający narodowość sprawców przemocy. „Ofiarą gangu padł nawet siostrzeniec ministra sprawiedliwości”

Atak nożownika w Oslo! . Foto: PAP/ Twitter
Atak nożownika w Oslo! . Foto: PAP/ Twitter
REKLAMA

Fala przemocy wstrząsa stolicą Norwegii – Oslo. W dodatku pojawił się raport wskazujący na korelacje pomiędzy przestępczością, a krajami pochodzenia sprawców, który potwierdza to, co i tak wszyscy już powinni wiedzieć od dawna. Dla niektórych Norwegów jest to jednak szokiem.

Norwegia, podobnie jak inne kraje skandynawskie, była wzorem politycznej poprawności, zawsze na szczycie rankingów społecznej równości, otwartości, tolerancji, itd. Tym dobrym samopoczuciem Norwegii nie wstrząsnęły nawet duże przepływy migracyjne po 2015 roku. Do teraz…

Sielanka została ostatnio brutalnie przerwana przez falę wyjątkowo brutalnych ataków, często bez konkretnych motywów. Powstaje pytanie, czy doprowadzi do zakwestionowania dotychczas obowiązującego modelu?

REKLAMA

Norwegia przyjmowała migrantów bez żadnego niemal oporu społecznego. Pojawiła się w ostatnich latach dużą grupa imigrantów z Bliskiego Wschodu, czy Afryki Subsaharyjskiej, ale zapewniano, że ich integracja przebiega w sposób niezakłócony.

Okazuje się, że jednak nie ma wyjątków od reguły i nawet najlepsze i najbardziej otwarte systemy mają jednak jakąś ograniczoną pojemność wchłaniania obcych kulturowo przybyszów. W ostatnich tygodniach w centrum Oslo doszło do serii brutalnych i bezsensownych scen agresji, których ofiarą padają… rdzenni Norwegowie.

Policja mówi o gangach młodych imigrantów, które liczą zwykle od 5 do 10 osób. Dwadzieścia przypadków agresji w centrum Oslo odnotowano np. tylko w jedną sobotę 19 października. Młody mężczyzna z bogatej dzielnicy miasta został pobity, kopano go w głowę. Inną ofiarą był siostrzeniec… ministra sprawiedliwości, Jøran Kallmyr, który miał złamane kilka żeber.

W kolejny weekend spalono kilka samochodów podczas starć pomiędzy bandami ze społeczności tureckiej i kurdyjskiej, ale w Norwegii politycy ciągle od brutalnej rzeczywistości uciekają i rzadko komentują wzrost przestępczości wśród młodych imigrantów.

Libertarianie z Partii Postępu wielokrotnie i bezskutecznie zwracali się do Biura Statystyki Krajowej o podanie statystyk narodowości przestępców. Było tylko wiadomo, że imigranci stanowią około 14% populacji Oslo, a najwięcej z nich pochodzi z Somalii, Pakistanu i Iraku.

W końcu jednak ukazał się jednak raport, który uwzględnia statystykę narodowości przestępców. Niespodzianki nie ma. Imigranci z pewnych krajów są tu po prostu „nadreprezentowani” w stosunku do swojej liczebności.

Na podium znajdują się Palestyńczycy, Irakijczycy i Afgańczycy. Przestępcy, którzy nie są Norwegami są nadmiernie reprezentowani w 65 z 80 kategorii przestępstw. Imigranci z krajów spoza OECD popełniają przestępstwa 8 razy częściej, niż pozostali.

Okazuje się także, że imigranci już drugiego pokolenia, czyli urodzeni i wychowani w Norwegii, łamią prawo nawet częściej, niż pokolenie ich rodziców, które urodziło się jeszcze za granicą.

Tymczasem w niektórych dzielnicach stołecznych odsetek imigrantów czasami przekracza nawet 40%. Młodzi ludzie dorastają i uczą się z otoczenia kultury przemocy. Policjantów uważa się za rasistów, system prawny się odrzuca. To już zapowiedź większej katastrofy, której wcześniej doświadczyły inne kraje UE.

Lewica przyjmuje jednak taktykę chowającego głowę w piasek strusia. „Liczby te mnie nie interesują […]. Nie możemy nastawiać ludzi przeciwko sobie” – skomentowała w dzienniku „Dagbladet” raport liderka stołecznej Partii Pracy Kamzy Gunaratnam, która sama pochodzi ze Sri Lanki.

Gunaratnam to jedna z działaczek lewicy, która przeżyła atak Andersa Breivika na wyspie Utoya. Nie tłumaczy to z jej strony braku jakiejkolwiek refleksji wobec faktów. Można i tak, ale wtedy wyhodują kolejnego Breivika.

Źródło: Valeurs Actuelles/ Quillette

REKLAMA