Od ataku na dwie komisje rozpoczęły się wybory prezydenckie w Algierii. Zapowiada się masowy bojkot

Algier Fot. YT
REKLAMA

Wybory następcy prezydenta Abdelaziza Boutefliki w Algierii zostały przez ruchy społeczne uznane za farsę. Wszyscy kandydaci są uznawani za marionetki skompromitowanych elit tego kraju. Przywódcy trwających od wielu miesięcy społecznych protestów wzywają do bojkotu głosowania. Do incydentu doszło też w konsulacie Algierii w Krakowie

Wybory zaczęły się już ub. tygodniu w placówkach konsularnych za granicą. Prawie wszędzie pojawiały się przed nimi pikiety, na których wyzywano chętnych do oddania głosu. Od czwartku można głosować i w samej Algierii i od razu doszło tam do licznych incydentów.

Według oficjalnej agencji prasowej APS w kraju otwarto 61 000 lokali wyborczych dzisiaj o 8 rano. Niemal natychmiast dwa z nich w Kabylii zostały splądrowane przez demonstrantów.

REKLAMA

Rozmiary bojkotu mogą być duże, zwłaszcza w miastach. Ich przeciwnicy mówią o „maskaradzie wyborczej tego samego reżimu”. Algierczycy chcą zakończenia systemu politycznego, który obowiązuje w tym kraju od czasu odzyskania niepodległości w 1962 r. Chcą też odejścia z polityki wszystkich, którzy współrządzili przez ostatnie 20 lat prezydentury Boutefliki.

Wszystkich pięciu zgłoszonych kandydatów, czyli Azzedine Mihoubi, Abdelmadjid Tebboune, Abdelkader Bengrina, Ali Benflis i Abdelaziz Belaid jest uważanych za „ludzi Abdelaziza Boutefliki” i „dzieci systemu” (kilku z ich było nawet ministrami).

Korespondenci zagraniczni twierdzą, że w stołecznym Algierze trudno znaleźć kogokolwiek, kto deklarowałby udział w wyborach prezydenckich.

Kilka dni temu w związku z wyborami w Algierii doszło do incydentu w Krakowie. Na korespondencyjne głosowanie przyszło dwóch Algierczyków, którzy wszczęli awanturę. Musiała interweniować policja, a poszkodowany został jeden z sekretarzy ambasady.

Źródło: AFP/ APS/ France Info

REKLAMA