Berlin apeluje o pomoc i zdecydowane działania Unii Europejskiej przeciwko Stanom Zjednoczonym. Amerykanie zamierzają bowiem nałożyć sankcje na firmy pracujące przy budowie Nord Stream 2.
– Decyzje dotyczące europejskiej polityki energetycznej zapadają w Europie, a nie w USA. Kategorycznie odrzucamy ingerencję z zewnątrz i sankcje, które wywierają eksterytorialne skutki – powiedział szef niemieckiego MSZ Haiko Maas.
To reakcja na zapowiedź nałożenia sankcji na firmy zaangażowane w budowę gazociągu Nord Stream 2. Wysokość i wymiar sankcji ma zostać przedstawiony jeszcze przed świętami.
Jednak już w nocy z środy na czwartek Izba Reprezentantów przyjęła ustawę, przewidującą wprowadzenie sankcji. Znalazła się ona w pakiecie ustaw o budżecie obronnym USA.
Z kolei niemieckie ministerstwo gospodarki wyraziło ubolewanie wobec działań Waszyngtonu. – Nasze stanowisko w sprawie sankcji eksterytorialnych jest jasne: odrzucamy je – oświadczyła rzeczniczka niemieckiego resortu gospodarki.
– Na sankcje, które szkodzą Europie powinniśmy także odpowiedzieć sankcjami. (…) Czas, by Berlin i Bruksela zajęły jasne polityczne stanowisko i odpowiedziały konkretnymi środkami – apelował przewodniczący niemiecko-rosyjskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Moskwie Matthias Schepp.
Za sankcjami wobec zaangażowanych w budowę Nord Stream 2 opowiedzieli się zarówno Demokraci jak i Republikanie. Po zaakceptowaniu ustawy przez Senat trafi ona do podpisu przez prezydenta Donalda Trumpa.
Ten ostatni zarzuca Niemcom uzależnianie się od Rosji. Z kolei Niemcy bronią się, że Waszyngton chce zarobić na sprzedaży w Europie swojego gazu skroplonego LNG.
Źródło: Deutsche Welle