Irański kierowca TIR-a przywiózł do naszego kraju transport rodzynek. Chciałby wrócić do siebie, ale nie może – jego amerykańska ciężarówka utknęła zepsuta w Koziegłowach na Śląsku. Polacy zorganizowali zbiórkę na nowy samochód.
Ten przypadek po raz kolejny pokazuje, że jesteśmy narodem ludzi o wielkich sercach. Pomagamy wszystkim, bez względu na rasę czy wyznanie. Zachód i lewicowe media, które przypisują nam nietolerancję, tylko dlatego, że nie chcemy skończyć jak multikulturowa Szwecja, muszą teraz przecierać oczy ze zdziwienia.
Pan Fardin to kierowca ciężarówki, który przyjechał do Polski z transportem rodzynek. Pokonał długą drogę – 5400 km z Iranu. Chciałby wrócić, ale nie może, bo jego ciężarówka ma awarię.
– Mój mechanik powiedział mi, że jak się obróci wał to wszystko będzie dobrze, ale się nie obraca – mówi Irańczyk.
Okazało się, że samochód jest w takim stanie, że nie ma sensu go naprawiać. Tymczasem na kierowcę czeka w domu rodzina: żona, syn i córka.
Wynikła potrzeba nowego samochodu, ale taki zakup kosztuje. Polacy zorganizowali dla Fardina zbiórkę. Chciano zebrać 99 tysięcy złotych – kwotę uzbierano w trakcie jednej doby. Finalnie konto zbiórki zasiliło 127 tysięcy.
ONZ i Teheran robią kłopoty
Kwota już jest, ale pojawił się kolejny problem. ONZ nałożyła na Iran sankcje, a ten odpowiedział embargiem na wwóz towarów z Unii. Między innymi ciężarówek.
– Walczymy do końca, żeby kupić samochód, żeby była zgoda władz Iranu na ominięcie embarga. Jeżeli się to uda, będzie super – powiedział Tomasz Daniec, organizator zbiórki dla irańskiego kierowcy.
Pomoc w sprawie obiecał konsul Iranu, który spotkał się już z organizatorami akcji.
Źródło: Polsat News