Kolejne testy rakietowe Kim Dzong Una zaczynają już być nudne. Komunistyczna Korea Północna znowu przeprowadziła testy na poligonie dla Sohae . Tym razem był to „kluczowy test” i podobno ma być to kolejny element presji na Waszyngton w celu wyjścia z impasu w w negocjacjach KRL-D z USA.
Dzong-Unowi przewraca się w głowie. Posyłanie w niebo rakiet jako sposób negocjacji może wymyślić tylko azjatycki komunista. Może zamiast jakichkolwiek rozmów z satrapą, który wydaje się rozpieszczonym dzieciakiem, zostawić go na pożarcie innych rozpieszczonych młodzieńców, czyli działaczy ekologicznych.
Oczami wyobraźni widzę „zielonych” wspinających się na kominy atomowych zakładów KRL-D, czy blokujących poligony tego kraju…
„Ostateczny test” został przeprowadzony w nocy z 13 a 14 grudnia. Te „sukcesy badawcze” zostaną „zastosowane w celu dalszej poprawy niezawodnego strategicznego odstraszania nuklearnego” Korei Północnej.
Pjongjang ogłosił już w ostatnią niedzielę, że przeprowadził „bardzo ważny test”, który ma zmienić „strategiczny status” kraju. Ten test został również przeprowadzony z bazy Sohae, na północno-zachodnim wybrzeżu Korei Północnej.
Na środowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ Waszyngton ostrzegł z kolei Phenian przed jakimkolwiek nowym testem międzykontynentalnych rakiet balistycznych mogących przenosić ładunki nuklearne. Obecne testy są odbierane jako przygotowanie do takich działań.
Ton komunikatów pomiędzy USA i KRL-D znacznie się zaostrzył. Swego czasu Waszyngton prowadził z Pekinem „politykę ping-pongową”, z epigonami komunizmu z Korei jest to już „dyplomacja rakietowa”. Świat i dyplomacja schodzą na psy, a szczucie Zielonymi może nie wystarczyć. Zwłaszcza, że do takich akcji niezbyt się palą i wolą protestować chodząc na… wagary.
Na razie „brak postępów w zniesieniu sankcji”, Korea Północna obiecała zrekompensować sobie „prezentem świątecznym” dla Amerykanów, jeśli USA nie zmienią stanowiska przed końcem roku. Kim Dzong-Un ma zapewne jeszcze kilka „choinkowych” bombek…
Źródło: AFP/ Le Figaro