
Ze śledztwa CBA wynika, że oświadczenie majątkowe Mariana Banasia jest pełne luk. Chodzi przede wszystkim o kwotę 200 tysięcy złotych. Prezes Najwyższej Izby Kontroli nie potrafi przekonująco wyjaśnić, skąd wzięła się u niego w domu gotówka.
Choć raport CBA wciąż jest niejawny, to „Dziennikowi Gazecie Prawnej” udało się dotrzeć do niektórych szczegółów. Największe zastrzeżenia kontrolerów wzbudziła nieudokumentowana gotówka Banasia. – Banaś nie potrafił się przekonująco wytłumaczyć z tych pieniędzy, a zeznania podatkowe i rachunki bankowe nie dały odpowiedzi – mówi źródło „DGP”.
Z takiego obrotu sprawy zapewne niezadowolony jest Tadeusz Kościński. Minister finansów wielokrotnie narzekał, że Polacy trzymają pieniądze w skarpetach, przez co państwo nie może ich inwestować. Zapowiedział, że jego celem jest zlikwidowanie obrotu gotówkowego.
Banaś, który prowadzi już otwartą wojnę z PiS-em, może zatem plany Kościńskiego powstrzymać, a przynajmniej znacznie opóźnić.
Niejasności wokół Banasia
Kolejne zastrzeżenia – jak informuje „GDP” – dotyczą tego, że Marian Banaś nie wpisał do oświadczenia darowizny dla syna w wysokości niemal 2 mln zł, której dokonał po sprzedaży kamienicy w Krakowie. Nieruchomość zbył w połowie sierpnia tego roku, tuż przed wyborem na prezesa NIK. Syn zaś miał przeznaczyć pieniądze na spłatę kredytu, który był zabezpieczony hipoteką na nieruchomości należącej do ojca.
Inna sprawa, która zainteresowała CBA, to – jak podano w artykule – inwestycja Mariana Banasia. Ulokował on ponad 60 tys. zł w rzeźbie i zarobił na tym ok. 10 tys. zł. Gazeta zauważa, że zazwyczaj odbywa się to poprzez zakup certyfikatów, a nie fizyczne nabycie dzieła sztuki. Ciekawe jest w tym wątku, kto oferował alternatywną inwestycję. „DGP” podaje, że chodzi o piramidę finansową opartą o rynek dzieł sztuki i rozkręconą przez Polkę ze szwedzkim paszportem. Sprawą od ponad dwóch lat zajmuje się prokuratura, a ludzie mieli łącznie stracić ok. 300 mln zł.
Źródło: PAP/GDP/NCzas.com