Rażenie prądem, granaty hukowe i groźby. Tak CBA zatrzymuje nie handlarzy bronią, ale zwykłych przedsiębiorców

Oddział CBA/fot. cba.gov.pl
Oddział CBA / Fot. cba.gov.pl
REKLAMA

Gdy straciłem przytomność, polewali mnie wodą, śpiewając „Deszcze niespokojne”. Potem wieźli w opasce jak na egzekucję – mówi „Gazecie Wyborczej” biznesmen, który był zatrzymany przez CBA tydzień temu. Chodzi o tzw. aferę policką.

Sześć lat temu rada nadzorcza państwowych zakładów chemicznych w Policach rekomendowała zarządowi kupno za 29 mln USD większościowego pakietu akcji w spółce African Investment Group SA. W planach było wydobywanie fosforytu w Senegalu. Używa się go w produkcji nawozów.

Akcje sprzedawała wrocławska firma. Jednym z udziałowców był zatrzymany przez CBA biznesnem.

REKLAMA

Zdaniem CBA i prokuratury akcje w rzeczywistości były warte nie więcej niż 5 mln zł, a biznesmen wprowadził radę nadzorczą państwowych zakładów w błąd – podaje GW.

Wtargnięcie CBA

Nikt mnie nie przesłuchiwał. Nie dostałem żadnego wezwania – twierdzi biznesmen.

CBA weszło do jego domu tydzień temu o szóstej rano. Nie było pukania do drzwi. Wyważono po prostu drzwi balkonowe. Cel spał w pokoju na piętrze.

Tydzień wcześniej ktoś włamał się do mojego domu. Kiedy na parterze usłyszałem hałas, pomyślałem, że wrócili, by dokończyć kradzież. Sięgnąłem po broń myśliwską, na którą mam pozwolenie – relacjonuje.

Krzyknąłem, że jestem uzbrojony. Usłyszałem, że to CBA. Nie wiedziałem, czy to nie przebierańcy, powiedziałem: „Poczekajmy na przyjazd policji”. Oni wciąż krzyczeli. Zostawiłem broń na łóżku i wyszedłem z pokoju. Stałem z podniesionymi rękami. Oślepiło mnie światło i padł strzał z paralizatora. Rzucili granaty hukowe i obezwładnili mnie – mówi proszący o anonimowość przedsiębiorca.

Jak podkreśla, rażono go paralizatorem nawet wtedy, gdy był już w kajdankach. Bito go i kopano. – Kiedy się ocknąłem, polewali mnie wodą, śpiewając „Deszcze niespokojne” – zaznacza.

Twoje miejsce jest w kostnicy, powinieneś tam być – miał powiedzieć jeden z funkcjonariuszy.

Kwestia tortur w prokuraturze

Sprawa zachowania agentów trafiła do prokuratury. – Nie tylko naruszono godność mojego klienta, ale zastosowano wobec niego tortury – mówi adwokat Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik biznesmena.

Obdukcja wykazała, że przedsiębiorca miał na ciele siniaki i otarcia. W moczu wykryto krew. – Według medyka sądowego obrażenia mogły powstać w okolicznościach opisanych przez mężczyznę. W zawiadomieniu do prokuratury biznesmen wnosi m.in. o zabezpieczenie nagrania z paralizatora agentów CBA – zaznacza GW.

CBA potwierdziło użycie paralizatora. Mężczyzna miał też trzymać przeładowaną broń… i być agresywny. CBA zaprzecza też doniesieniom o biciu i kopaniu. Służba specjalna nie odpowiedziała na pytania o polewanie wodą czy zawiązywanie przepaską oczu. Grozi natomiast za „insynuacje i podawanie nieprawdy” konsekwencjami prawnymi.

Afera policka budzi szczególne zainteresowanie CBA i prokuratury, które zaliczyły w niej już kilka porażek. Sądy – ku oburzeniu Zbigniewa Ziobry – uznały, że zarzucane przestępstwa są mało uprawdopodobnione i odmówiły aresztowania byłych prezesów i dyrektorów zakładów. Uważają oni, że inwestycja w Senegalu była opłacalna.

Źródło: wyborcza.pl

REKLAMA