Obozowiska imigrantów w Calais wyrastają jak grzyby po deszczu

Patrol żandarmerii w Calais Fot. Twitter - Gendarmerie Nationale
REKLAMA

Francuskie służby przeprowadziły w piątek 20 grudnia kilka akcji demontażu na tworzące się w departamencie Calais obozowiska imigrantów. Demontaż obozowiska i ewakuacja kilkuset migrantów odbyły się niecałe trzy tygodnie po podobnej operacji w tym samym sektorze.

Policja zablokowała wczesnym rankiem drogi dojazdowe do strefy przemysłowej koło nadmorskich wydm. Na miejscu pojawiło się około czterdziestu pojazdów policji i żandarmerii oraz autobusy do przewiezienia imigrantów w inne miejsca.

Eksmisję zaakceptował sąd w Boulogne-sur-Mer na wniosek Międzyresortowej Dyrekcji Dróg, właściciela terenów, na których powstają dzikie koczowiska w Calais.

REKLAMA

Zastępca prefekta tego departamentu Michel Tournaire tłumaczy, że nie chodzi tu tylko o same squaty. Problemy dotyczą spraw sanitarnych i porządku publicznego. Na drodze, która prowadzi do starej „dżungli”, pojawiła się już ponad setka namiotów. W okolicy zamieszkało około 400 imigrantów czekających na „okazję” przedostania się do Wielkiej Brytanii.

Zatrzymane osoby zostały rozwiezione do kilku autoryzowanych ośrodków dla imigrantów w Pas-de-Calais i okolicy. Tego typu akcje nie wiele jednak zmieniają. Władze lokalne wydają na eksmisje spore pieniądze, a imigranci i tak wracają. Zdaniem niektórych jest to tylko przepędzanie ludzi zdesperowanych chęcią pokonania kanału La Manche z jednego miejsca w drugie.

Ostatnio imigranci pojawili się w sąsiedniej gminie Blériot, gdzie do tej pory ich nie było. Ewakuacje obozowisk okazują się tylko działaniem doraźnym i to na krótką metę.

Źródło: Le Figaro/ AFP

REKLAMA