Ks. prof. Waldemar Chrostowski: „Trzeba usuwać z naszego życia wszystko, co niepotrzebne”

Ksiądz profesor Waldemar Chrostowski. Foto: PAP
Ksiądz profesor Waldemar Chrostowski. Foto: PAP
REKLAMA

„Wprawdzie nie mamy takiego poziomu życia jak w Szwajcarii czy Luksemburgu, niemniej przeżywanie świąt Bożego Narodzenia nie stawia nas wobec karkołomnych potrzeb czy zagrożenia. Trzeba więc usuwać z naszego życia wszystko, co niepotrzebne, co stanowi jego balast, co jest zbyteczne i nas niszczy.” Z księdzem profesorem Waldemarem Chrostowskim rozmawia Rafał Pazio. Wywiad ukazał się w tygodniku Najwyższy CZAS! w 2018 roku.

– W Ewangelii według św. Łukasza czytamy, że „w owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta”, czyli wtedy, kiedy miał się narodzić Jezus. Rzym kreśli drogę Syna Bożego. Jak to rozumieć?

– Jezus wpisuje się nie tylko w historię starożytnego Izraela, lecz także w historię starożytnego świata, a tym samym w historię ludzkości. Nie przestaje należeć do historii ludu Bożego wybrania, lecz w nim i dzięki niemu ta historia rozszerza się na całą ludzkość. Skoro wydarzenie w Betlejem jest tak bardzo ważne, że punktem odniesienia stają się wydarzenia z historii imperium rzymskiego, to wskazuje, że jego znaczenie wykracza daleko poza tamten czas i poza Palestynę.

REKLAMA

Spełniają się oczekiwania i zapowiedzi Starego Testamentu, które dotyczyły uniwersalnego, czyli powszechnego, przeznaczenia i ukierunkowania religii biblijnego Izraela. Przestają być własnością jednego narodu, a stają się częścią uniwersalizmu, który urzeczywistnia się w chrześcijaństwie.

Byliśmy bliżej judaizmu niż obecnie

– Jedna z pierwszych decyzji Józefa i Maryi to obrzezanie Jezusa. Dlaczego?

– Dlatego, że Jezus należy do świata żydowskiego, bo należy do Izraela jako ludu Bożego wybrania. Jest przypisany do tego ludu jako jeden z jego członków. Obrzezanie dotyczy Jezusa tak, jak każdego innego Izraelity. Zwróćmy uwagę, że w związku z epizodem obrzezania mamy do czynienia w Kościele ze znamiennym paradoksem. Do II Soboru Watykańskiego i niedługo później Nowy Rok, czyli ósmy dzień po Bożym Narodzeniu, był obchodzony jako święto Obrzezania Pańskiego.

Po Soborze, kiedy został nawiązany dialog z Żydami i judaizmem, to święto zostało usunięte z kalendarza liturgicznego. Okazuje się, że w tzw. okresie przeddialogowym byliśmy znacznie bliżej religijnej tradycji judaizmu niż obecnie.

– Jak rozumieć to usunięcie? Miało jakiś cel?

– Nie wiem, dlaczego tak się stało. Ten paradoks świadczy, że liturgia – poza wiarą i pobożnością – jest nośnikiem także innych treści. O to, co przesądziło, że święto Obrzezania Pańskiego zostało z kalendarza liturgicznego usunięte, trzeba zapytać liturgistów bądź poszukać w materiałach, które tę zmianę uzasadniają i wyjaśniają.

– Wyszło rozporządzenie cesarza Augusta, więc Józef z Marią poszli dać się zapisać. Czy to posłuszeństwa wobec władzy było typową wówczas postawą? A może okupacja była tak dotkliwa, że ludzie posłusznie reagowali na wszelkie nakazy?

– Przede wszystkim to nie była okupacja w naszym tego słowa znaczeniu, zwłaszcza gdy patrzymy na tamtą sytuację w kategoriach okupacji hitlerowskiej czy sowieckiej. Rzutujemy wtedy na starożytną rzeczywistość wyobrażenia wynikające z krwawych doświadczeń XX wieku i bolesnych doświadczeń polskich. Palestyna od roku 63 przed Chrystusem, gdy wkroczyły do niej wojska rzymskie dowodzone przez Pompejusza, znalazła się w strefie wpływów rzymskich.

Tak jak całe ogromne połacie świata śródziemnomorskiego, stanowiła terytorium, które podlegało rzymskiej władzy, administracji i prawu. Rzymianie, mając tak ogromne tereny, którymi zarządzali, nie prowadzili polityki represyjnej. Byli praktyczni i nie chcieli wzbudzać buntów, powstań ani rebelii oraz szanowali rozmaite przekonania i wierzenia religijne mieszkańców.

Herod miał ambicje

– Religia Izraelitów sprawiała im jednak kłopot, ponieważ Izraelici nie chcieli oddawać boskiej czci cezarowi.

– Ale i z tym Rzymianie sobie poradzili. Z udziałem reprezentatywnych przedstawicieli żydowskich udzielili zgody na to, by zachowanie żydowskie w tej dziedzinie było odmienne niż tych, którzy Żydami nie byli, czyli pogan. Narodziny Jezusa Chrystusa przypadły na schyłek panowania króla Heroda Wielkiego, który panował od 37 do 4 roku przed Chrystusem (ta druga data to kwestia pomyłki, jaka od VI wieku po narodzeniu Chrystusa zaistniała w rachubie lat, o czym się przypomina przy okazji każdego Bożego Narodzenia.)

Przez 33 lata swoich rządów Herod wydobył Palestynę z wielkiej zapaści cywilizacyjnej, kulturowej, społecznej i ekonomicznej. Za jego panowania Palestyna zyskała bardzo wiele. Wybudowano port w Cezarei Nadmorskiej, który połączył ją z Rzymem i całym ówczesnym światem. Herod zadbał również o Jerozolimę – nie tylko o teren świątynny, który za jego panowania bardzo się zmienił, lecz i całe miasto.

Przez ponad 60 lat dominacji sprawowanej przez Rzymian utrwalił się też rzymski porządek i wyrosły dwa pokolenia Żydów, którzy do niej przywykli. Aczkolwiek nie zabrakło sprzeciwów, które dały znać o sobie, zwłaszcza w późniejszym okresie, to mieszkańcy Palestyny, jak innych regionów ówczesnego świata, podporządkowali się rzymskiej dominacji. Także w tym, co dotyczy Józefa i Maryi, widać, że postanowienia rzymskiego prawa i administracji były zachowywane.

– Wspomniał Ksiądz Profesor o Herodzie, który stał się negatywnym bohaterem Ewangelii.

– Herod łączył w sobie zupełnie przeciwstawne cechy, biegunowo odmienne. Z jednej strony był to człowiek wychowany i wykształcony na dworze rzymskim. Po powrocie do Palestyny sprawował rządy z nadania Rzymian, do czego był odpowiednio przygotowany. Dokonał bardzo wiele i miał ogromne ambicje, realizując je z korzyściami dla ludzi, którymi rządził. Z wielkim rozmachem zrealizował ważne i potrzebne przedsięwzięcia budowlane. Zbudował kilka twierdz wokół Jerozolimy, łącznie ze słynną Masadą, które miały bronić dostępu do Miasta Świętego. Posiada więc ogromne zasługi.

Ale istnieje także druga strona osoby i charakteru Heroda. Wraz z wiekiem stawał się coraz bardziej podejrzliwy i zazdrosny, co obracało się przeciwko najbliższym mu osobom. Niemiłosiernie obszedł się ze swoją żoną i synami, bo utopił ich w sadzawce nieopodal Jerycha. Ewangelia według św. Mateusza łączy z Herodem ów negatywny wizerunek, przedstawiając go jako prześladowcę nowo narodzonego Jezusa. Herod i jego otoczenie postrzegali Jezusa jako króla, który zagraża ich władzy. Podejrzliwy i zazdrosny władca posunął się więc do surowych represji przeciw Jezusowi. Ukazując taki wizerunek Heroda, Mateusz odwzorowuje negatywną stronę jego osoby i postawy, która następnie utrwaliła się w tradycji i pamięci chrześcijańskiej.

– U św. Mateusza dosyć często pojawia się obraz aniołów, którzy interweniują na przykład w śnie Józefa. Jak interpretować te anielskie interwencje?

– Musimy się tutaj strzec pokusy racjonalizacji, czyli wykazywania, że rozumiemy coś, co wszelkiej racjonalności w ogóle umyka. Jeżeli jest mowa o śnie, to musimy powstrzymać wodze naszemu pragnieniu wiedzy i racjonalizowaniu, ponieważ snu zracjonalizować się nie da. Jeżeli ktoś opowie swój sen, to albo dajemy temu wiarę, albo nie. Nie da się snu zweryfikować, a jedyna możliwość weryfikacji to skutki, które z tym snem są związane albo mu przypisywane. Ewangelista Mateusz podkreśla, że Józef miał sen i w rezultacie tego snu odstąpił od swego pierwotnego zamiaru, którym było oddalenie Maryi, oraz przyjął ją jako swoją żonę. To skutek, o którym wiemy, natomiast samego snu zweryfikować w żaden sposób nie możemy.

– Również po śnie i interwencji anielskiej Józef, Maria i Jezus uciekają do Egiptu. Czy ten kierunek ma jakieś szczególne znaczenie?

– Ten kierunek wiąże się z treścią Starego Testamentu, przede wszystkim z nawiązaniem do wyjścia hebrajskich niewolników z Egiptu. Po wyjściu i dotarciu na Synaj zawarli przymierze z Bogiem i stali się ludem Bożego wybrania. Egipt jako kierunek ucieczki jest nawiązaniem do Starego Testamentu i wszystkich skojarzeń, które Izraelici z Egiptem łączyli. Jednak ważniejszy niż udanie się Świętej Rodziny w tamtą stronę jest powrót, który nastąpił później.

Powrót Józefa, Marii i Jezusa z Egiptu stanowi dopełnienie Wyjścia, które miało miejsce kilkanaście stuleci wcześniej. W nauczaniu proroków, zwłaszcza proroka Ozeasza, mamy słynne słowa, do których zresztą Mateusz się odwołuje: „Z Egiptu wezwałem syna mego”. Na poziomie literalnym w księdze prorockiej dotyczą one wezwania Bożego, które zostało zrealizowane w wyjściu Izraelitów znad Nilu. Natomiast Mateusz widzi w nich znacznie więcej niż tylko odniesienie do dawnej sytuacji historycznej. Widzi w tych słowach zapowiedź, która spełniła się w losach Jezusa.

Brakuje miłości

– Żyjemy w bardzo konkretnym czasie i sytuacji. Jak nie zmarnować nadchodzących świąt?

– To pytanie chrześcijanie stawiali sobie zawsze. Każde pokolenie staje bowiem wobec rozmaitych, specyficznych dla swoich czasów wyzwań. Kiedyś te wyzwania to były: bieda, nieszczęścia, katastrofy naturalne, srogie zimy, choroby czy zarazy. Należała do nich również sytuacja zaborów, prześladowań, buntów, powstań, wojny i okupacji. Jak przeżyć Boże Narodzenie na stepach Kazachstanu, w tajgach Syberii i łagrach, w Auschwitz oraz innych obozach koncentracyjnych i obozach śmierci? W okresie powojennym, stalinowskim, niejedna rodzina zadawała sobie to pytanie w sposób nie mniej dramatyczny. Jak przeżyć Boże Narodzenie w sytuacji, gdy ktoś bliski zginął, jest ranny, uwięziony albo jego losów nie znamy?

– Nasze obecne pytania nie są tak dramatyczne.

– Te pytania stawiamy dziś w kontekście pewnego dobrobytu, a nawet luksusu. Nigdy sytuacja milionów ludzi w Polsce nie była tak dobra jak obecnie. Wprawdzie nie mamy takiego poziomu życia jak w Szwajcarii czy Luksemburgu, niemniej przeżywanie świąt Bożego Narodzenia nie stawia nas wobec karkołomnych potrzeb czy zagrożenia. Trzeba więc usuwać z naszego życia wszystko, co niepotrzebne, co stanowi jego balast, co jest zbyteczne i nas niszczy. Przede wszystkim trzeba przezwyciężać i usuwać podziały, które nas dzielą, i zakopywać przepaście wrogości. Po prostu trzeba przeżyć świętowanie.

W okresie Bożego Narodzenia nie chodzi tylko o bezczynność, nie chodzi nawet o odpoczynek, lecz właśnie o pełne radości świętowanie. Wśród różnych świąt chrześcijańskich Boże Narodzenie jest najbardziej rodzinne. Chodzi o to, żeby z nawału rozmaitych zajęć, impulsów i możliwości, które daje współczesny świat, wybrać to, co naprawdę ważne, co nas ze sobą łączy, integruje rodziny, pozwala serdecznie spojrzeć na najbliższych oraz przekazać innym uczucia miłości, duchowego ciepła i życzliwości.

Dzisiaj ludzie mniej potrzebują rzeczy materialnych, bo potrafią o nie zadbać albo już je mają, a nawet przeżywają ich przesyt. Brakuje natomiast miłości. Boże Narodzenie jest potwierdzeniem tej prostej prawdy, że w życiu najważniejsza jest miłość. Ona jest tym, czego najbardziej potrzebujemy.

Zwrócić się ku naszej tradycji

– Ksiądz podróżuje po świecie, obserwuje wspólnoty katolickie, chrześcijańskie w różnych jego częściach. Czy możemy się od kogoś uczyć przeżywania świąt Bożego Narodzenia?

– Wiele się nie nauczymy. Są kraje tradycyjnie katolickie – jak Włochy, Portugalia czy Hiszpania – i tam można się dużo nauczyć. Rozpoznajemy bowiem podobne uczucia, zwyczaje i obrzędowość, które znamy z naszej ojczystej tradycji, do których tamtejsi katolicy są bardzo przywiązani. Jeżeli zaś chodzi o kraje protestanckie czy te rejony świata, które są mocno zeświecczone, to wielkich możliwości nauczenia się czegoś dobrego od nich po prostu nie ma.

W tym roku odbyły się uroczyste obchody 500-lecia reformacji. Tymczasem, zwłaszcza w kontekście Bożego Narodzenia, widać, jak wielkim nieszczęściem była reformacja. Mówiono, że reformacja miała wymiar profetyczny, ponieważ była podobna do tego, czego uczyli starotestamentowi prorocy, którzy surowo występowali przeciwko rozmaitym nadużyciom. Ale prorocy Starego Testamentu, chociaż dosadnie krytykowali różne aspekty życia swego narodu, nigdy nie doprowadzili do jego rozbicia, nie rozbili jedności wyznawców jedynego Boga. Natomiast protestantyzm w sposób gwałtowny i niszczycielski ugodził w jedność Kościoła i ją rozbił.

Niewiele możemy się nauczyć od dzisiejszych protestantów, tym bardziej że reformacja wymaga obecnie nowej reformacji. Dawny protest potrzebuje w obrębie wspólnot protestanckich nowego protestu, doszło w nich bowiem do takich nadużyć i wypaczeń w dziedzinie wiary i moralności, które z chrześcijaństwem mają niewiele wspólnego. W kontekście Bożego Narodzenia dobrze jest więc zwrócić się ku naszej ojczystej tradycji, nie zamykając się na innych, ale dostrzegając bogactwo wszystkiego, co od wieków stanowi naszą własność, co nas uszlachetnia, rozwija i podtrzymuje.

– Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w tygodniku Najwyższy CZAS! w 2018 roku.

REKLAMA