W Le Mans skradziono tablicę upamiętniającą dokonaną w tym mieście przez armie rewolucyjne masakry 15 tys. Wandejczyków. Miało to miejsce po bitwie pod Le Mans 12 i 13 grudnia 1793 roku.
Tablicę ustawiono w 200-lecie masakry w 1993 roku. Teraz została skradziona, a rządzone przez socjalistów miasto nabrało wody w usta. Upamiętnianie masakry w Wandei nigdy nie podobało się rządom republikańskim, których mit założycielski nawiązuje do rewolucji francuskiej nazywanej „wielką”.
Louis de Cacqueray oficjalnie potępił milczenie władz lokalnych i przypomniał, że groby pomordowanych odkryto zaledwie kilkaset metrów od siedziby merostwa.
To właśnie pod tą tablicą w rocznicę masakry upamiętniali ją młodzi działacze prawicowych organizacji. Obchody te zmobilizowały do kontr-akcji lewaków, którzy tropią „faszystów” nawet wśród dzieci wystawiających jasełka (przykład Tuluzy). Zapominają, że pierwsze zaplanowane z zimną krwią ideologiczne ludobójstwo było dokonywane przez ich przodków właśnie w Wandei.
La plaque commémorant ces événements a été décrochée et volée lundi, vous dénoncez aussi ces agissements insupportables @ChCounil ? pic.twitter.com/ahbuVf7f9a
— Louis de Cacqueray-Valmenier 🇫🇷 (@Cacqueray2020) December 18, 2019
W 1793 roku opuszczające Angers, wojska wandejskie rozpoczęły marsz wzdłuż Loary docierając do Le Mans. Z liczby 80 tys ludzi którzy wyruszyli z Angers, do miasta dotarła tylko grupa składająca się z 40 tys z czego większość stanowili cywile i ranni żołnierze. Oddziały armii Republikanów dotarły do miasta 12 grudnia. Rewolucyjni „generałowie” François Westermann, François Marceau i Baptiste Kléber na czele gotowych do walki 20 000 żołnierzy uderzyli a nieprzygotowane do obrony miasto.
Bitwa przerodziła się w masakrę, a ta w rzeź cywilów i rannych. Zginęło tu ponad 15 000 osób. Straty rewolucyjne wyniosły zaledwie 30 zabitych, co świadczy, że sama bitwa pochłonęła nie wiele ofiar.
Źródło: Media-Press-Info