
Były wiceprezydent USA Joe Biden zamierza zignorować wezwanie Senatu do złożenia zeznań w procesie impeachmentu Donalda Trumpa. To właśnie afera z jego udziałem uruchomiła proces.
Były wiceprezydent USA, a obecnie szykowany na kandydata Demokratów w wyborach prezydenckich Joe Biden nie stawi się przed Senatem. Biden poinformował, że zignoruje wezwanie izby wyższej do złożenia zeznań w procesie impeachmentu Donalda Trumpa.
Sprawa jest o tyle zadziwiająca, że to właśnie afera z nim w roli głównej została wykorzystana przez amerykańską lewicę do uruchomienia procedury impeachmentu wobec Trumpa.
Demokraci zarzucają Trumpowi i jego ludziom wywieranie nacisku na ukraińskie władze, by wymusić na nich wszczęcie śledztwa przeciwko Bidenowi i jego synowi Hunterowi.
W rzeczywistości Trump zwrócił się do prezydenta Ukrainy o pomoc w śledztwie dotyczącym okoliczności odwołania prokuratora generalnego Wiktora Szokina. Było to pokłosie artykułów opisujących jak Biden, będąc wiceprezydentem USA, naciskał na dymisję prokuratora, którego podwładni badali działanie spółki podejrzewanej o pranie brudnych pieniędzy.
W spółce tej pracował syn Bidena – Hunter.
Według Demokratów Trump w ten sposób szukał haków na swojego rywala w walce o prezydenturę w 2020 roku.
Teraz sam Biden ogłosił, że nie ma zamiaru składać zeznań przed Senatem. Co więcej, według „ofiary” Trumpa Senat nie ma podstaw, aby go wzywać do składania zeznań.
Z kolei w wywiadzie dla „Des Moines Register” Biden argumentował swoją decyzję tym, iż nie zamierza „odciągać” uwagi od kwestii wykroczeń popełnionych przez prezydenta.
– To wszystko jest obliczone na to, by odwrócić uwagę od Trumpa – bronił się Biden.
Proces ws. impeachmentu Trumpa rozpocznie się prawdopodobnie w styczniu. Prezydent może jednak czuć się bezpieczny.
Demokraci potrzebują 2/3 głosów w Senacie, aby uznać Trumpa winnym i usunąć z urzędu. Nic nie wskazuje na to, aby im się to udało. Republikanie, którzy mają w Senacie przewagę stoją po stronie prezydenta.