Minął rok od legalizacji zabijania nienarodzonych dzieci w Irlandii. Aborcjoniści mnożą nowe żądania

Aborcjonistki Fot. YouTube ASL
REKLAMA

Tak to już z lewactwem bywa w każdej dziedzinie. Jakiekolwiek ustępstwa wywołują jednie nowe żądania. Dasz im palec, stracisz całą rękę…

Wg aborcjonistów praktyka zabijania nienarodzonych dzieci jest „zbyt skomplikowana”, a dostęp do niej „nierówny”. W Irlandii aborcja stała się legalna 1 stycznia 2019 r. Można jej dokonać bez żadnych warunków i „zgodnie z prawem” do dziewiątego tygodnia ciąży.

Aborcjonistom to za mało. Uważają, że dostęp do zabijania nienarodzonych dzieci jest zbyt trudny. Chodzi zwłaszcza o to, że 9 na 10 lekarzy ginekologów odwołuje się do klauzuli sumienia i nie chce zabijać nienarodzonych.

REKLAMA

Zwolennicy „ułatwień dostępu” skarżą się zwłaszcza na lekarzy z północno-zachodniej części Irlandii. Podobno prawie nikt nie chce praktykować tu specjalnie aborcji, a odpowiedniego „lekarza” trzeba szukać nawet w promieniu kilkudziesięciu km. Zdaje się, że wyznawców „cywilizacji śmierci” zadowoliłyby dopiero jakieś automaty aborcyjne ustawione na każdym skrzyżowaniu…

Według nich, nad Irlandią „nadal wisi cień antyaborcji”. Kobiety „nie czują się swobodnie”, a aborcja „jest tematem tabu”. W dodatku obrońcy życia poczętego nie złożyli broni i swoimi protestami „zakłócają dobre samopoczucie” kobiet decydujących się zabijać swoje dzieci.

Jedna z klinik aborcyjnych skarży się nawet, że pikiety w każdą sobotę, spowodowały, że w ten dziennie było „klientek”. „Kultura śmierci” razem z legalizacją aborcji czyni jednak spustoszenia i za kilka lat zacznie się zapewne karać lekarzy odmawiających zabijania nienarodzonych dzieci, a uczestników pro-life zamykać do więzień. Wtedy w Irlandii zapanuje już prawdziwy „postęp”.

Źródło: France Info

REKLAMA