Kim był zabity gen. Sulejmani? To jeden z najpotężniejszych ludzi na Bliskim Wschodzie

Kim był Kassem Sulejmani? To jeden z najpotężniejszych ludzi na Bliskim Wschodzie. Foto: print screen z YouTube/ علي شهاب Ali Shehab
Kim był Kassem Sulejmani? To jeden z najpotężniejszych ludzi na Bliskim Wschodzie. Foto: print screen z YouTube/ علي شهاب Ali Shehab
REKLAMA

Kim był Kassem Sulejmani, który zginął z rąk Amerykanów? Odpowiadał on m.in. za zwiększanie wpływów Iranu w regionie. To jeden z najpotężniejszych ludzi na Bliskim Wschodzie.

Kassem Sulejmani urodził się w mieście Rabor 11 marca 1957 r. Pochodził ze skromnej rodziny.

W wieku 13 lat wyjechał do miasta Kerman, aby pracować na budowie. W ten sposób pomagał swojemu ojcu w spłacaniu długów.

REKLAMA

W 1978 r. Sulejmani organizował demonstracje przeciwko monarchii. W tym czasie kraj ogarnęła Irańska Rewolucja Islamska.

Wówczas też zgłosił się na ochotnika do Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Kiedy wybuchła wojna z Irakiem, szybko awansował.

– Potrafi doskonale słuchać. Nie narzuca się. Ale zawsze dostaje to, czego chce – powiedział Reutersowi jeden z anonimowych informatorów.

W 1998 r. Sulejmani został szefem jednostki specjalnej Al Kuds. „New York Times” pisał wówczas: „To ostre narzędzie irańskiej polityki zagranicznej, z grubsza przypominające połączenie CIA i sił specjalnych (USA)”.

Sulejmani odpowiadał także za zwiększanie wpływów Iranu. W tym celu wysyłał on szpiegów do innych państw. Ponadto finansował wielu zagranicznych przywódców, a także nawiązał współpracę z Hamasem.

– Sulejmani nie jest facetem, który pracuje w biurze. Jedzie na front, by sprawdzić wojska i zobaczyć walkę – mówił Reutersowi iracki urzędnik w 2014 r.

Ambicje generała sięgały dalej niż Bliski Wschód, albowiem planował on zwiększenie wpływów Iranu w innych regionach. Warto wspomnieć chociażby o Ameryce Łacińskiej oraz Azji.

Po jego śmierci sytuacja zmieni się, jednakże nie wydaje się, aby Iran zaprzestał rozszerzania swoich wpływów.

Źródło: Reuters, New York Times, Washington Post, PAP, tvn24.pl

REKLAMA