Szkoły wyższe zamieniane w kuźnie „janczarów postępu”. Przykład francuski

Science Po w Paryżu. Fot. Wikipedia
REKLAMA

Paryska Wyższa Szkoła Nauk Politycznych – Sciences Po, stała się laboratorium testowania na młodzieży i przyszłych elitach kraju lewicowych teorii progresywizmu. Patrząc w przyszłość – strach się bać…

Prawdziwe postępy postępu

W nauczaniu INP mamy rozmaite konferencje na temat „islamistycznych feministek”, gender, klimatu, w codziennym życiu uczelni panuje z kolei dyktatura lewackich syndykatów studenckich. „Pseudo-postęp” króluje w formowaniu nowych elit Francji – twierdzi na łamach „Valeurs Actuelles” Solange Bied-Charreton.

Studenci Sciences Po są zdaniem autorki „zakładnikami pseudo-progresywizmu” i „dyktatu teorii płci”, zaś kuźnia elitarnej fabryki przyszłych kadr państwa niebezpiecznie dryfuje na lewo.

REKLAMA

Tygodnik przytacza różne fakty. W kwietniu 2018 r., Instytut Studiów Politycznych (IEP) w Paryżu przeżył strajk okupacyjny zorganizowany przez „Zgromadzenie Ogólne Walczących Studentów”. Przejęło ono władzę na uczelni i nawet przemianowało jej nazwę na Instytut Clémenta Mérica.

Meric to „antyfaszystowski działacz”, który zmarł po bójce w 2013 r. grupy „radykalnej lewicy” z.. dwójką skinheadów. Obydwaj otrzymali wysokie wyroki, a Meric stał się „ofiarą faszyzmu”.

Poza tym nowym „patronem” uczelni pojawiły się na budynku flagi i transparenty anarchistów, czy… flaga palestyńska. Postulaty zrewoltowanych studentów są bardzo „szerokie”. Sprzeciwiają się tradycyjnym metodom nauczania i oceny, ustawom zaostrzającym prawo do azylu i imigracji, reformie kolei SNCF. Protestują przeciwko „państwu policyjnemu i rasistowskiemu” oraz „dyktaturze Macrona”.

Permanentna rewolucja

Ten permanentny bunt gromadził na miejscu kilkudziesięciu działaczy, ale skutecznie dezorganizował naukę. Ponad 67% studentów tego strajku okupacyjnego nie popierała. Po jego zakończeniu duch „rewolucji” jednak nie gaśnie.

Walka z rasizmem i teoria płci stały się obsesją nauczania na Sciece Po. „VA” twierdzi, że jej rektor Frédéric Mion, nie podejmując żadnych sankcji wobec „rewolucjonistów”, przyczynił się do wzmocnienia ich pozycji. Związki zawodowe Unef i Solidaires mają nieproporcjonalne wpływy na Sciences Po, także dla nauczania.

Trwa niepokojące zjawisko transformacji tradycyjnej socjalistycznej lewicy na nowe i modne pozycje dekonstruktywizmu społecznego (feminizm, walka z rasizmem, LGBT-ofobią, itp.). Dochodzi do cenzurowania wystąpień zaproszonych gości, jeśli podważają linię ideologiczną nowej lewicy, czy nawet zrywania ich prelekcji.

Bez przeszkód szerzy się natomiast propaganda licznych stowarzyszeń pro-feministycznych, czy pro-LGTB. Organizuje się „Tygodnie Queer”, czy spotkania grup poszczególnych „mniejszości seksualnych”. Organizuje konferencje w rodzaju – „Teorie, praktyki i solidarność islamistycznych feministek”, warsztaty „Sodomii i gier”. Komisja ds. studenckich uczelni z kolei dotuje finansowo Queer Week, czy występy homo-pływaków na paradzie równości.

Poprawne płciowo toalety

Wspomniany syndykat Unef zajmuje się obecnie wprowadzeniem na uczelni toalet nie stygmatyzujących osoby „pozapłciowe”. Żąda także sfinansowania przez administrację szkoły przydziałów tamponów i podpasek, aby położyć kres „niesprawiedliwości płciowej” i „finansowej nierówności” wobec kobiet, które muszą sobie takie środku kupować same.

Solange Bied-Charreton podaje dziesiątki przykładów aberracji na paryskiej Science Po i zawłaszczania przez lewicę kolejnych obszarów studenckiego życia. W czasach debaty na temat „małżeństwa dla wszystkich” (wprowadzania ustawy o homo-małżeństwach) studenci tej uczelni przechodzili przyspieszony kurs indoktrynacji.

Zapoznawali się z nieznanymi im wcześniej terminami i pojęciami, jak „wspólne rodzicielstwo”, „niebinarności”, czy „cisgenderu” (wg Wikipedii wyrażenie dotyczące opisów tożsamości płciowej, gdzie osobiste doświadczenia z nią związane są zgodne z płcią biologiczną, która danej osobie była przypisana w momencie urodzenia; cismężczyzni i ciskobiety to jednak „nie-transseksualiści”).

Science Po opłacała wykłady „równości płci i przeciwdziałaniu dyskryminacji ”. W latach 2015–2017 prowadzono plan rozwoju „integracji płci w nauczaniu i badaniach”. W latach 2018–2020 zajmowano się „refleksją na temat miejsca LGBTQIA w Sciences Po”. Działała „komórka obserwacyjna walki z przemocą seksualną i przemocą na tle płciowym”. Na wydziale zarządzania kładziono nacisk na „zmianę mentalności liderów jutra”.

Gender

>Chociaż podobno „teoria płci nie istnieje”, jak twierdziła m.in. francuska minister Najat Vallaud-Belkacem, to jednak w rzeczywistości teoria gender jest wszechobecna. Sama była minister kieruje obecnie szkoleniem w zakresie „równości płci” właśnie w Sciences Po. Przykładowe tematy: „Gospodarka jako wyzwanie płci”, „Płeć na Bliskim Wschodzie”, „Wielkie pytania socjologii z perspektywy gender”.

Dodatkowo mamy edukację feministyczną. Na ostatniej radzie ds. formacji studentów 2 grudnia, padały postulaty wprowadzenia do nauki historii elementów uwzględniających szerzej rolę kobiet. Nie chodzi tu jednak o rolę np. Joanny d’Arc. Indoktrynacja trwa.

Źródło: VA

REKLAMA