Porażająca książka. Jak dawne miejskie bastiony komunizmu we Francji stały się ostoją islamizmu

Zajęte terytoria Fot. okładka książki
REKLAMA

Tezę taką potwierdzają badania akademickie na temat rozwoju „ekosystemów islamistycznych” w dawnych dzielnicach klasy robotniczej. Nad Sekwaną 2 stycznia ukazała się kolejna książka Bernarda Rougiera o „podbitych przez islam terytoriach Francji”. Jej tezy są porażające.

Rougier jest politologiem, specjalistą od spraw Bliskiego Wschodu, wykładowcą Science Po w Paryżu. Jego najnowsza książka nosi tytuł „Les territoires conquis de l’islamisme” i jest analizą tworzenia się enklaw islamizmu w symbiozie w działaniami lokalne władzy komunistycznej.

Autor badał różne aspekty wchodzenia islamu w życie społeczne wielu miast i „przejmowaia” niektórych jego obszarów. Rougier to specjalista od ideologii salafizmu we Francji i na Bliskim Wschodzie. Badał m.in. schematy przenoszenia się pewnych radykalnych ideologii z Półwyspu Arabskiego na przedmieścia Paryża.

REKLAMA

Islam coraz bardziej radykalny

Salafizm zapuszcza we Francji swoje korzenie dzięki meczetom, szkołom koranicznym, a nawet sklepom halal. Mamy „z jednej strony uzasadnione żądania budowy meczetów i uznania islamu za religię”. Z drugiej strony przejmowanie islamu we Francji przez jego radykalne odłamy. Powstające „miejskie getta islamu” w dużych francuskich aglomeracjach to „enklawy radykałów”.

Rougier twierdzi, że radykalny islam narzucił swoje prawa i zasady całemu islamowi we Francji. Jego celem jest nie integracja, ale tworzenie w miastach i dzielnicach „terytoriów islamu”. Wg autora jest w tym dużo winy i „zasługi” lokalnych władz politycznych. Podobnie jak politolog Gilles Kepel, Bernard Rougier uważa, że ​​zjawiska radykalizacji we Francji to logiczne przedłużenie „rewolucji salafistycznej”. To ona reaktywowała najbardziej konserwatywne dziedzictwo sunnickie. Od lat 90. ubiegłego wieku notowano wpływy teologów saudyjskich np. w podparyskim Argenteuil. Salafizm wkracza wtedy do meczetów we Francji.

W swojej pracy Rougier identyfikuje cztery siły, które zaczynają dominować w „ekosystemach islamistycznych”: Bractwo Muzułmańskie, Tabligh (Towarzystwo Szerzenia Wiary), salafitów i dżihadystów. Przywołuje „polityczny” charakter tego pierwszego, który „jest zainteresowany podbijaniem instytucjonalnej przestrzeni politycznej” i „misyjno-religijny” charakter Tabligh.

Jeśli chodzi o salafitów w ich wersji islam zakłada zerwanie z wartościami społeczeństw europejskich i narzucanie prawa koranicznego interpretowanego literalnie. Czwarta kategoria, czyli dżihadyści, to już działania z otwartą przyłbicą.

Komunizm podkładem dla szariatu

Rougier stawia ciekawą tezę, że „ekosystemy islamistyczne” rozwinęły się m.in. dzięki temu, że przejęły miejscowości i dzielnice, które po II wojnie były bastionami komunizmu. Najbardziej charakterystycznym przykładem jest tu Aubervilliers na przedmieściach Paryża. Rządzący tu w latach 1983-2003 komunistyczny mer Jack Ralite był jednym z pierwszych we Francji, który wprowadzał „wielokulturowość” i „etno-religijny klientelizm”.

Mer otworzył w ten sposób drzwi dla radykalnych islamskich ruchów religijnych. Jego zięć i następca Pascal Baudet wszedł z islamistami jeszcze mocniejsze układy. Wykorzystywał nawet te związki w kampanii wyborczej do zapewnienia sobie reelekcji.

W Aubervilliers tylko połowa mieszkańców rejestruje się na wybory. 60% wstrzymuje się od głosowania. Do wygrania wyborów wystarcza czasami różnica kilkuset głosów. Muzułmanie wspierają komunistę, ale w ramach „klientelizmu” dostają w zamian pewne stanowiska, miejskie lokale na potrzeby religijne, czy dofinansowywanie swoich stowarzyszeń.

W mieście istnieje plan budowy dużego meczetu. Tutaj narodziło się stowarzyszenie Obywatelski Alians, które organizowało pływanie w burkini na basenach miejskich.

Komunistyczna lewica, dla której dawną klasę robotniczą zastąpili współcześni „uciśnieni”, czyli np. islamscy imigranci, przyczynia się do tworzenia „komunotaryzmu” (etniczno-religijnych gett miejskich). Np. lewacka partia Zbuntowana Francja Melenchona, zamierza dawać miejsce na swoich listach kandydatom z „islamistycznej struktury”. Powstają zresztą także na wybory lokalne osobne listy mniejszościowe „wspólnot etniczno-religijnych”. Współpraca idzie tak daleko, że politycy lewicy wspierają np. marsze przeciw tzw. islamofobii.

Dodatkowo w dawnych bastionach komunizmu przez lata skutecznie walczono z historycznym dziedzictwem Francji, jego korzeniami jak np. z chrześcijaństwem. Także ze „spadkiem kolonializmu”, z rasizmem, itp. To w takich miastach budowano osiedla blokowisk i ściągano tu najbiedniejszych. Tymi okazywali się z czasem imigranci, często wyznania islamskiego. Miasta stawały się gettami ubóstwa z rozbudowanymi systemami opieki socjalnej i większością islamską. I tak z czasem powstał „ekosystem islamistyczny” jako tykająca bomba wewnętrznego zagrożenia.

Źródło: Valeurs Actuelles/ Le Point

REKLAMA