Magazyn „Capital” francuskiej TV M6 pokazuje jak marnotrawione są w tym kraju publiczne pieniądze. Tym razem program poświęcono budżetom regionów.
Ich wydatki spowodowały dodatkowy koszt 200 milionów euro zamiast zakładanych 10 miliardów oszczędności po ich restrukturyzacji. Chodzi o zwiększone zarobki, koszty obslugi, utrzymywania struktur i personelu.
Ten czarny obraz lokalnej demokracji zaprezentowano przed marcowymi wyborami samorządowymi. Nad Sekwaną mówi się o kryzysie lokalnych władz.
Raport Trybunału Obrachunkowego pokazuje, że zmniejszenie we Francji liczby regionów z 22 do 13, po 4 latach od tej reformy, zamiast zakładanych 10 mld oszczędności, zwiększyło wydatki budżetu o 200 mln euro.
Reformę terytorialną rozpoczęto jeszcze pod rządami socjalisty François Hollande’a. Zamiast cięć, koszty zaczęły się jednak mnożyć. Zetatyzowana Francja z reformą sobie nie poradziła.
Mały przykład. W regionie Oksytanii zabrakło miejsca na posiedzenia rady powiększonego regionu. Dotychczasowe siedziby regionów Langwedocja-Roussillon i Midi-Pireneje były po ich połączeniu za małe. Nową siedzibę znaleziono w centrum wystawowym w Montpellier. Koszt wynajmu – 100 000 euro dziennie za dzień obrad rady regionu, która zbiera się cztery razy w roku. Stare siedziby tymczasem trzeba utrzymywać dalej….
Wzrosły też nagrody i premie dla urzędników, bo większy region to przecież… więcej pracy. Za to nie udało się zmniejszyć biurokracji. Cięcia liczby urzędników, np. w Normandii wyniosły zaledwie 2%.
Większe wydatki trzeba też zaplanować na podróże urzędników po powiększonych przecież regionach. Magazyn „Capital” zauważył tylko oszczędności w wyprzedaży niektórych nieruchomości. Z tym, że i tutaj powstaje pewne niebezpieczeństwo, bo pod młotek poszły często zabytkowe siedziby regionów.
Źródło: M6