Putin zerżnął program 500+ od Kaczyńskiego. Teraz chce płacić jeszcze więcej

REKLAMA

Władymir Putin zerżnął program 500+ od Kaczyńskiego. Teraz chce płacić także tym rodzinom, które dotychczas nie były objęte finansowym wsparciem.

Władymir Putin poinformował o planowanych zmianach w płaceniu na dzieci w trakcie corocznego przemówienia o stanie narodu.

Od 1 stycznia tego roku finansowym wsparciem objęto dzieci w wieku od 3 do 7 lat. Wsparcie obejmie rodziny, których miesięczne dochody na osobę nie przekraczają tzw. płacy godziwej.

REKLAMA

W roku 2018 w Rosji wprowadzono tamtejszą odmianę programu „500+”. Rodziny otrzymywały comiesięczne wsparcie najpierw na pierwsze, a później na każde dziecko w wieku od 1,5 do 3 lat.

Gdy dziecko kończy trzy lata i płatności ustają niektóre rodziny mogą natychmiast znaleźć się w trudnej sytuacji finansowej – mówił Putin w trakcie orędzia.

Tak właśnie się dzieje i nie można na to pozwolić. Z tego powodu proponuję zapewnić miesięczne płatności dla dzieci między w wieku trzech i siedmiu lat – zapowiedział rosyjski prezydent.

To nie koniec socjalnych obietnic Putina.  Zapowiedział on także podniesienie płatności w ramach obowiązującego od 2007 roku programu „Kapitał macierzyński”. Obecnie w jego ramach matka po urodzeniu drugiego dziecka dostaje na swój rachunek ponad 450 tys. rubli. Zgodnie z zasadami programu można z niego opłacać np: kredyt mieszkaniowy czy wydatki na edukację dziecka. Putin ogłosił, że pomoc zostanie zwiększona do wysokości 616 617 rubli, co stanowi odpowiednik niemal 38 tysięcy złotych. Przedłużono też obowiązywanie programu z pierwotnej daty zakończenia 2021 na 2026 rok.

Jak widać rosyjski prezydent kroczy tą samą drogą co Jarosław Kaczyński. Mało tego stosuje też tę samą argumentację. Program wprowadzono bowiem po to, by zwiększyć dzietność rosyjskiego społeczeństwa. Podobnie jak w Polsce nie przynosi on jednak oczekiwanych rezultatów, a demografia Rosji jest fatalna.

Nie przeszkadza to jednak obu politykom kupować społecznego poparcia i zwiększać coraz bardziej wydatki państwa, a jednocześnie obniżać skłonność obywateli do podejmowania pracy. Koniec jest zawsze ten sam coraz większe problemy gospodarcze związane z koniecznością podnoszenia podatków i w końcu bankructwo.

Źródło: TASS/nczas

REKLAMA