Deutsche Welle państwowa stacja radiowa w bezprecedensowy sposób zaatakowała Emmanuela Macrona i jego politykę. Dziennikarz prowadzący rozmowę z francuską eurodeputowana i przyboczną prezydenta Francji stwierdził, że z powodu jego próżności Unia traci setki milionów i niszczy klimat. Rozgłośnia w swym międzynarodowym wydaniu w istocie reprezentuje stanowisk niemieckiego rządu, więc wywiad zinterpretowano jako dowód dużych napięć pomiędzy Paryżem a Berlinem.
O konflikcie pomiędzy Merkel, a Macronem, którzy mimo kłopotów we własnych krajach konkurują ze sobą o przywództwo w Unii Europejskiej mówi się coraz częściej. Teraz wiele wskazuje na to, że zaczyna on przybierać otwarty charakter i można spodziewać się publicznej wymiany ciosów.
A to za sprawą wywiadu jaki w rządowej niemieckiej rozgłośni przeprowadzono z francuską deputowaną Nathalie Loiseau. To prawa ręka prezydenta Macrona i była minister ds europejskich. Stacja reprezentuje niemiecki rządu więc bezpardonowy atak na prezydenta Francji w jej wykonaniu to sprawa praktycznie bez precedensu.
Prowadzący rozmowę Tim Sebastian już na początku audycji zarzucił, że z powodu pychy Francji i Macrona Unia traci co najmniej 100 milionów euro rocznie. Tyle bowiem kosztują wycieczki Parlamentu Europejskiego do Strasburga, tylko po to by raz w miesiącu odbyć tam jedną sesję plenarną. Ponadto, jak powiedział niemiecki dziennikarz te wyjazdy mają negatywny wpływ na środowisko. Macron, zaś chce być czempionem w walce ze zmianami klimatu. Tymczasem rząd francuski za nic nie chce zrezygnować z sesji PE w Strasburgu, więc europejscy podatnicy płaca za francuską próżność.
Przyboczna Macrona odpowiedziała, że podatnicy marnują tez pieniądze utrzymując Europejski Bank Centralny
– Ale Europejski Bank Centralny, to nie cyrk wędrowny przemieszczający się w raz miesiącu kosztem 100 milionów euro – odpalił dziennikarz.
Francuska eurodeputowana odparła na to, że unijne instytucje są w wielu miejscach i chyba nikt nie che by eurokraci pozostawali zamknięci w brukselskiej bańce i nie tego oczekują wyborcy.
– Na pewno nie mówią (wyborcy – przyp. red.) wam byście raz w miesiącu jeździli do Strasburga – odparł Sebastian.
Potem dziennikarz stwierdził, że właściwie nie ma powodu by w Unii ktokolwiek słuchał Macrona. Chodzi m.in. o jego pomysły utworzenia banku klimatycznego, rady ds wewnętrznego bezpieczeństwa Unii i ujednolicenia polityki imigracyjnej.
– Przecież on nie potrafi nawet przeprowadzić reform we własnym kraju – powiedział niemiecki dziennikarz. Stwierdził tez, że europejskie projekty Macrona zbywane są w Brukseli milczeniem, a we Francji panuje chaos
Francuska eropseł zaprzeczyła jakoby Francja pogrążała się w chaosie i jak stwierdziła „reformy Macrona są na stałym kursie”.
– Przecież ludzie giną na ulicach. Są starcia z policja, gazy łzawiące, paraliż transportu największy od lat 60-ych – wymieniał niemiecki dziennikarz.
Na koniec Francuzka stwierdziła, że dziennikarz jest po prostu uprzedzony do Macrona.
Taka wymiana zdań to coś znacznie więcej niż tylko ostry wywiad w rozgłośni radiowej. To znak, że Berlin nie chce już dłużej ukrywać swego konfliktu z Paryżem. To symptom toczących się już kłótni o przywództwo w Unii i finansowanie jej projektów. Zwłaszcza, że już niedługo po Brexicie i minięciem okresu przejściowego Wielka Brytania przestanie zasilać unijną kasę.