
Budynek przeznaczony na miejsce kwarantanny dla nosicieli chińskiego koronawirusa wirusa 2019-nCoV, został nieoczekiwanie zaatakowany przez manifestantów w Hongkongu.
Protestujący w tej enklawie w każdy weekend manifestanci obrzucili „koktajlami Mołotowa” puste jeszcze pomieszczenia i wzniecili w nich pożar. Miało to być miejsce kwarantanny dla nosicieli wirusa 2019-nCoV. Policja mówi o „niszczycielskich działaniach, które poważnie zagrażają bezpieczeństwu”.
Zagraniczni dziennikarze donosili, że zanim doszło do interwencji straży pożarnej, budynek mocno się palił. Złośliwi pytali, czy to także część walki o demokrację i autonomię? Zamieszki wywołały jednak po prostu doniesienia, że zostaną tu umieszczeni pacjenci z koronawirusem przewiezieni z Wuhan.
Koronawirus dotarł już do Hongkongu. Nie odstraszyło to jednak demonstrantów, chociaż np. tamtejszy Disneyland Park został już tego powodu zamknięty.
1st day of CNY in #HongKong, a public holiday which civilians HAVE THE RIGHTS to gather in streets, enjoy street food & have fun – but no. #HongKong #Police didn’t like that & threw tear gas at crowds, without warning nor being provoked.
Video: Undergrad, HKUSU Instant News pic.twitter.com/YQVugGFInw
— ajmm 😷🎗 (@ajmm19923493) January 25, 2020
Źródło: Le Figaro/ AFP