Tragedia na Nanga Parbat. Jak zginął Tomasz Mackiewicz?

Tomasz Mackiewicz podczas wejścia zimowego na Nanga Parbat. Foto: PAP
Tomasz Mackiewicz podczas wejścia zimowego na Nanga Parbat. Foto: PAP
REKLAMA

Cały świat śledził akcję ratunkową Tomasza Mackiewicza, który zginął w trakcie zimowego wejścia na górę Nanga Parbat w styczniu 2018 roku.

W zdobyciu szczytu towarzyszyła mu Elisabeth Revol. W książce „Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat” francuska himalaistka opowiada swoją wersję zdarzeń.

Tomasz Mackiewicz po raz siódmy a Elisabeth Revol po raz czwarty podjęli próbę wejścia zimowego w stylu alpejskim i sportowym bez wspomagania tlenem z butli na Nanga Parbat. Wieczorem 25 stycznia oboje dotarli na szczyt.

REKLAMA

Podczas schodzenia pogoda uległa załamaniu. Według relacji Elisabeth Revol, Tomasz Mackiewicz nabawił się choroby wysokościowej, ślepoty śnieżnej oraz licznych odmrożeń. Zespół sprowadził himalaistkę na teren dostępny dla śmigłowców ratunkowych. Nie zdecydował się jednak na wyruszenie po Mackiewicza ze względu na zbliżające się załamanie pogody i „nikłe szanse powodzenia akcji ratunkowej”.

Revol wspomina w książce:

„Chodzi o nasze przetrwanie. Ważne są kroki, które stawiam. Następnie kroki, które stawia Tomek. Nasze dwa ciała, które się równoważą. Koncentracja na chwili obecnej, na aspektach technicznych na chwilę odsuwa dręczące mnie wątpliwości i obawy, obsesyjnie skupiam się na kolejnych ruchach. Kolejne kroki, ręce w kontakcie, i znów to samo – nasze ruchy zazębiają się w niemal automatycznym rytmie.”

Para himalaistów dotarła do wyrzeźbionego przez wiatr śnieżnego kuluaru. Teren zrobił się łatwiejszy do wędrówki mogli więc przyspieszyć. Revol trzymała za sobą kijek, którego drugi koniec chwycił Tomasz Mackiewicz. W ten sposób poruszał się za francuską himalaistką.

Revol zastanawia się w książce: Dlaczego Tomek jest w takim stanie? Nie mógł bardziej na siebie uważać? Czuję, że ta sytuacja jest strasznie niesprawiedliwa. Dlaczego mój partner od liny zawsze nawala podczas wyprawy? Dlaczego ciągle kończę w takim bajzlu? Gdzie się podziały wszystkie nasze zasady, reguły, których zawsze przestrzegaliśmy: wsłuchiwać się w siebie, zachować jasność umysłu, rozsądek, szanować własne ograniczenia i zawracać, gdy pojawią się pierwsze znaki ostrzegawcze? – czytamy.

Wysokościowy obrzęk płuc to ostra choroba wysokogórska. Kiedy zatkają się naczynia krwionośne ważnego narządu, takiego jak płuca lub mózg, wzrasta ciśnienie krwi i spada objętość osocza. Takie nadciśnienie prowadzi do śpiączki, w przypadku obrzęku płuc niszczy płuca, przy obrzęku mózgu – układ nerwowy.

Revol konstatuje, że obrzęk oznacza stan najwyższego zagrożenia i trzeba jak najszybciej zejść niżej. Niestety bez tlenu, którego zdecydowali się nie zabierać ze sobą, a który mógłby spowolnić nieuchronną retencję płynów i wzrost ciśnienia w płucach Tomasza Mackiewicza.

Szanse akcji ratunkowej

Wracam myślami do dyskusji z Tomkiem, Alim i Danielem o ratownictwie górskim w Pakistanie, o tym, do jakiej wysokości da się tutaj dotrzeć. Loty rozpoznawcze na ponad siedmiu tysiącach metrów na Gaszerbrum I i nad grań Mazeno zakończyły się powodzeniem. Ale wylądować śmigłowcem? Przeprowadzić akcję ratunkową? Przy takim wietrze, w tej temperaturze? Mówię Tomkowi, co myślę. Jesteśmy za wysoko, musimy jeszcze trochę zejść. Czekam na wieści od Ludo – ocenia z perspektywy lat w książce Elisabeth Revol.

Ludo, zaprzyjaźniony z nią francuski wspinacz Ludovic Giambiasi, przesyła informację w sprawie pomocy: „Organizujemy, nie narażaj się, schodź, jeśli trzeba.”

Mackiewicz w tym czasie jest już u kresu sił. Revol relacjonuje:

Z najwyższym trudem unosi głowę. Strużka zamarzniętej krwi zwisa z dolnej wargi i osiada czerwonawymi kryształami na brodzie. Czas się zatrzymuje. Każda sekunda trwa wieczność. Serce wali mi tak, że aż dudni w uszach. Kucam obok Tomka, lewą rękę kładę na jego głowie, prawą obejmuję go pod pachą. Przyciągam jego głowę do mojej, czołem opieram się na jego kapturze.

Milczę przerażona – sytuacja jest upiorna. Spomiędzy skamieniałych od mrozu szczęk Tomka wydobywa się szept:

„Eli, już nie mogę, muszę się zatrzymać. Muszę odpocząć”.

Elisabeth Revol w wywiadach podkreśla, że kiedy zdała sobie sprawę, że Tomasz Mackiewicz nie jest już w stanie schodzić, wysłała jego dokładną lokalizację z użyciem GPS, a następnie postarała się go „opatulić, jak tylko mogła”. Stwierdziła, że to pakistański rząd narzucił jej decyzję o pozostawieniu Mackiewicza na Nanga Parbat.

Schodziłam z myślą, że wszystko się dobrze skończy. Niczego nie zabrałam – ani śpiwora, ani namiotu. Niczego. Śmigłowce miały dotrzeć po południu – wyznała w jednym z wywiadów.

Ale śmigłowce nie przybyły.

Źródło: wp.pl / Wikipedia

REKLAMA