Posłowie są głupi? „Wkręciłem Macierewicza, że w wyborach chce go poprzeć stowarzyszenie Obrońców Monte Cassino. Tusk wytoczył nam proces”

To się nie mieści w głowie... Fot. ilustracyjne/fot. Wikimedia Commons
Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Wikicommons
REKLAMA

Niby każdy wie, że politycy do najinteligentniejszych nie należą, jednak czy posłowie są głupi aż tak bardzo? Administrator facebookowego profilu tygodnika „NIE” Michał Marszał udzielił wywiadu, w którym wyznał, jak łatwo było wkręcić polityków w fejkowe sytuacje.

Admin „NIE” – czyli Michał Marszał – udzielił wywiadu portalowi rozrywkowemu donald.pl. Wynika z niego, że posłowie są głupi jak but.

Śmieszki robiłem zawsze, ale przez ten czas humor mocno się zmienił. Dawniej np. kupowałem starter do komórki i szedłem do Sejmu, zdobywając wcześniej numery wszystkich posłów. I esemesowałem z trybuny sejmowej, że jestem napalona Jola i chcę z panem posłem udać się do hotelu poselskiego. Najbardziej zainteresowani byli żonaci. Albo pisałem do rydzykowej posłanki, że ojciec Tadeusz natychmiast wzywa do Torunia. I patrzyłem, jak rzuca wszystko i wybiega z sali – ujawnia.

REKLAMA

Minister rolnictwa nawet umówił się ze mną na wódkę, mimo że obrady trwały, bo podałem się za jego kolegę z partii i stękałem, że nudy straszne, a mam sucho w ustach – dodał.

Dodał także, że przekonał Antoniego Macierewicza, że w wyborach chce poprzeć go Stowarzyszenie Obrońców Monte Cassino. – I ten historyk z wykształcenia, wykładowca akademicki, zgodził się. Aż nie wiedział, w co mnie całować, taki był dumny. A przecież Monte Cassino bronili Niemcy – podkreślił.

Wkręcał także PO

Opowiedział także historię o tym, jak w wyniku żartów tygodnik „NIE” dostał pozew od ówczesnego premiera Donalda Tuska.

Reprezentacja Polski grała na Stadionie Narodowym mecz eliminacyjny. Kupiłem białoruski mikrofon dla ornitologów, taki do słuchania ptaków w lesie, polazłem i udawałem, że podsłuchuję trybunę VIP. Napisałem zmyślone dialogi. Wiarygodne, bo pełne wulgaryzmów, takim językiem, jakiego politycy używają na co dzień. Następnego dnia rzecznik rządu Paweł Graś wydał oficjalne dementi. Znajomy poseł doniósł, że Tusk był tego dnia wściekły, żądał stanowczej reakcji. Bałem się, że wpadną panowie w kominiarkach, dlatego nocowałem poza domem – wyznaje.

Tusk wytoczył nam proces o naruszenie dóbr osobistych, chciał płatnych przeprosin za miliony złotych chyba w całym internecie. Urban musiał jeździć po sądach, ale uciechę mieliśmy wielką, że taka postać jak premier zajmuje się takim głupstwem. Sąd wydał salomonowy wyrok, że śmieszkować co prawda można, ale już nie wkładając komuś w usta wulgaryzmy – zaznaczył.

Źródło: donald.pl

REKLAMA