I to już jest klęska monarchizmu. Ruja i poróbstwo w Królestwie Belgii

Herb Królestwa Belgii Fot. ilustr. Wikipedia
REKLAMA

Współczesne monarchie przestały być przykładem i wzorcem dla obywateli, a stały się co najwyżej wypełniaczem rubryk kolorowych magazynów, niestety, także rubryk o skandalach. O erozję instytucji monarchii „zadbali” najwięcej sami… monarchowie.

Teraz rękę (a właściwie inną część ciała) przyłożył do tego były król Belgii Albert II. Uznał po testach DNA ojcostwo swojej nieślubnej córki.

Po wielu latach zaprzeczeń i dementowania, były 85-letni król postanowił „położyć kres naruszaniu honoru i godności w tej bolesnej sprawie”. W komunikacie z 27 stycznia uznaje biologiczne ojcostwo Delphiny Boel. Pani Boel, która ma już lat 51, okazuje się teraz oficjalnie „królewskim bękartem”.

REKLAMA

Albert II panował w latach 1993–2013. Po latach procedur sądowych w maju ubiegłego roku musiał przejść test na ojcostwo, do wyroku sądu apelacyjnego w Brukseli. Wynik testu miał początkowo pozostać poufny.

W poniedziałek wieczorem jego prawnicy wydali oświadczenie: „Jego Wysokość Król Albert II zapoznał się z wynikami próbki DNA, którą nakazał zbadać Sąd Apelacyjny w Brukseli. Wnioski naukowe wskazują, że jest biologicznym ojcem Madame Delphine Boël”. Dodano, że król wyraża żal, że ,w tej bolesnej procedurze nie respektowano prywatności stron”.

Delphine Boël jest owocem romansu monarchy z jej matka, Sibylle de Sélys Longchamps w latach 60. i 70. ub. wieku. Albert był już wtedy żonaty od 1959 r. z Paolą Ruffo di Calabria. Powstaje teraz pytanie o „dziedzictwo” Delphiy Böel po ewentualnej śmierci jej ojca. Prawnik Marc Uyttendaele mówi: „jest prawowitym dzieckiem jak każde inne”. Delphine Boël zostaje czwartym dzieckiem Alberta II z nadziejami na część spadku.

Źródło: France Info/ AFP

REKLAMA