Krzysztof Bosak: „Ludzie lepiej potrafią ułożyć swoje życie, niż zrobią to za nich urzędnicy” [WYWIAD]

Krzysztof Bosak, Konfederacja. Foto: PAP
Krzysztof Bosak, Konfederacja. Foto: PAP
REKLAMA

Politycy odgrywają wielką rolę – źli mogą podsycać złe emocje, a mądrzy budować jedność narodową – mówi PAP kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak. Zapewnia, że w kampanii prezydenckiej pokaże, że do konkurentów odnosi się z szacunkiem i z klasą, tak jak do wyborców.

PAP: Jaka jest atmosfera w Konfederacji kilkanaście dni po pańskim zwycięstwie jako jedynego kandydata Ruchu Narodowego w prawyborach prezydenckich w Konfederacji?

Krzysztof Bosak: – Prawybory umocniły Konfederację. Atmosfera na finiszu była bardzo dobra. Jesteśmy już po pierwszym po prawyborach wtorkowym posiedzeniu władz, po pierwszym tygodniu prowadzenia pre-kampanii prezydenckiej i mam wsparcie wszystkich liczących się postaci w Konfederacji. Jesteśmy w trakcie przygotowania do rejestracji komitetu wyborczego i budowania sztabu.

REKLAMA

Postawa prezesa KORWiN Janusza Korwin-Mikkego była niejednoznaczna, gdy mówił publicznie, że wolałby jako kandydata Grzegorza Brauna zamiast pana. Korwin-Mikke zapowiedział też rozliczenia w swojej partii wobec nielojalnych elektorów i tych „korwinistów”, których podejrzewa o współpracę z narodowcami.

– Konfederacja jest formacją wielonurtową. W ramach każdego nurtu, tak narodowego, jak i konserwatywno-liberalnego, cały czas toczy się wewnętrzne życie polityczne. Natomiast nie zagraża to naszej jedności i naszej kampanii. Rozmawiałem z panem prezesem Januszem Korwin-Mikke, widziałem jego wpis, że wygrałem, że byłem najlepszym kandydatem, w którym deklaruje swoje wsparcie również dla mnie. Natomiast wewnętrzne sprawy partii KORWiN są sprawami wewnętrznymi. Nie jestem od tego, żeby to komentować.

Niektórzy obserwatorzy wieszczą rychły rozłam w Konfederacji, a co najmniej w partii KORWiN, co też miałoby skończyć się rozpadem Konfederacji. Jest pan przekonany, że Konfederacja jest trwałym bytem politycznym?

– Przez lata brakowało na scenie politycznej formacji wyraziście konserwatywnej, wolnościowej i narodowej. Konfederacja Wolność i Niepodległość uzupełnia ten brak. Zawiązanie Konfederacji spotkało się nie tylko z poparciem, ale też z entuzjazmem szerokich grup sympatyków, którzy czekali na taki gest od lat, gdy powstały i rywalizowały Kongres Nowej Prawicy i Ruch Narodowy.

Jestem przekonany, że nasza jedność jest silna, że jesteśmy w ofensywie politycznej. W przypadku Konfederacji tendencja odczytów sondażowych jest konsekwentnie od ponad roku wzrostowa. Mamy wciąż wielkie rezerwy na pozyskanie nowych wyborców, ponieważ nadal znaczna część Polaków o nas nie słyszała i nie zna naszej oferty wyborczej. I ta kampania prezydencka jest okazją, żeby do nich dotrzeć. Zamierzamy pozyskać kolejne miliony wyborców dla Konfederacji, zamierzamy zrobić to wspólnie.

Podczas prawyborów mówił pan, że liczy m.in. na rozczarowanych zwolenników PiS i PO, co mogłoby pomóc w odebraniu części elektoratu, o który zabiega także prezydent Andrzej Duda.

– Nie różnicujemy Polaków ze względu na to, którą partię dotychczas popierali. Zdajemy sobie sprawę, że w demokracji nikt nie przekona do siebie 100 proc. wyborców. Natomiast nasz przekaz adresujemy do wszystkich obywateli. Jesteśmy naprawdę głęboko przekonani, że nasz program jest najbardziej pro-polski, pro-obywatelski i po prostu najlepszy.

Wyborców Platformy Obywatelskiej chcemy przekonać pokazując, że jesteśmy bardziej wiarygodni w obszarze troski o polskich przedsiębiorców, szczególnie tych małych i średnich, którzy są coraz bardziej dociskani przez śrubę obciążeń fiskalnych i nowych obowiązków biurokratycznych, wymyślonych zarówno przez Unię Europejską, jak i polski rząd. Z kolei polskich patriotów, którzy swoje nadzieje ulokowali w PiS-ie, chcemy przekonać, że mamy lepsze pomysły, jak bronić naszej autonomii państwowej w ramach Unii Europejskiej, jak bronić konserwatywnych wartości, aktywnie te wartości realizować, a nie tylko o nich mówić, jak reformować państwo, a nie generować permanentny chaos, z którego nie wyłania się żadna spójna wizja.

To już piąty rok samodzielnych rządów PiS-u, a jeżeli chodzi na przykład o sądownictwo, to trudno z kolejnych ruchów ministra sprawiedliwości, większości rządzącej w Sejmie i prezydenta odczytać jakąkolwiek spójną wizję, co oni właściwie chcą osiągnąć, poza kadrowym przejęciem kontroli nad szczytami hierarchii sądowych. Na dół, do kancelarii sądowych, nie dotarły żadne nowe instrukcje. To pokazuje, że tam jest brak wizji i wyborcy są oszukiwani wizją odważnych reform, których tak naprawdę nie ma.

Zwracałem uwagę w kampanii parlamentarnej, gdzie tematy gospodarcze były niestety raczej na marginesie debaty publicznej, że główne założenia „planu Morawieckiego” nie zostały zrealizowane, a sam plan, w momencie, kiedy Mateusz Morawiecki został już premierem, został w dużej mierze wizerunkowo ukryty. Do pewnego momentu pan Mateusz Morawiecki bardzo dużo mówił o założeniach Planu Odpowiedzialnego Rozwoju, natomiast w ostatnim roku przedwyborczym i obecnie strategia odpowiedzialnego rozwoju całkowicie zniknęła z komunikacji rządu. Dobre, ambitne, w niektórych wypadkach wątpliwe, ale jednak ambitne opinie gospodarcze zostały całkowicie zastąpione propagandą sukcesu i świadczeń socjalnych.

Do pewnego momentu taka propaganda sukcesu i świadczeń socjalnych może skutkować, ale wyborcy nie są naiwni. Zaczynają dostrzegać, że obiecane reformy nie są realizowane, że jest więcej „bicia piany” niż prawdziwych czynów. I uważam, że my, właśnie w Konfederacji, jako ludzie czynu, jako ludzie pryncypialni w swoich programowych czy ideowych postulatach, możemy wiarygodnością przewyższyć polityków PiS-u, szczególnie w sytuacji, kiedy widzę, że między PiS-em a Platformą jest coś na kształt drzwi obrotowych, w których te dwie partie, pozornie antagonistyczne, stale wymieniają się kadrami.

Część „korwinistów” poróżniła z narodowcami kwestia poparcia dla świadczeń socjalnych, w tym dla programu „500 plus”, gdyż „wolnościowcy” woleliby dać ludziom wędkę, zamiast ryby. Wydaje się, że trudno będzie tu pogodzić obniżanie podatków, zwiększanie kwoty wolnej od podatku z jednoczesnym kontynuowaniem programu „500 plus”.

– Dla Konfederacji istotne jest to, że zanim zaczniemy godzić sprzeczne oczekiwania, powinniśmy właściwie wyartykułować swoje priorytety. Priorytetem PiS-u jest budowanie tzw. państwa dobrobytu, co w naszej ocenie jest tylko kryptonimem na stary, dobrze znany program socjaldemokratyczny. Zresztą dość wyraźnie Jarosław Kaczyński, czy Mateusz Morawiecki, w swoich wypowiedziach wzorują się na Europie Zachodniej, która poszła w kierunku państw opiekuńczych, państw socjaldemokratycznych.

Jesteśmy przeciwni takiemu wzorcowi państwa „coraz większego”, coraz bardziej socjalnego i coraz bardziej opiekuńczego. Wierzymy w sens wolności gospodarczej, wierzymy w sens indywidualnej inicjatywy obywateli, wierzymy, że ludzie lepiej potrafią ułożyć swoje życie, niż zrobią to za nich urzędnicy państwowi z administracji rządowej, czy politycy.

No i z tego wynika moja obietnica, iż nie podpiszę ustaw podwyższających podatki. Z tego wynika też gorąca dyskusja pomiędzy nami, jak kształtować politykę społeczną państwa w sytuacji realizacji naszych zamiarów polegających na obniżeniu opodatkowania. Budujemy realistyczny program dla Polski, oparty na założeniach narodowych, konserwatywnych i w priorytecie wolności gospodarczej.

Jak pan chce przekonywać wyborców, że może być prezydentem wszystkich, tak zantagonizowanych teraz, Polaków?

– W Konfederacji jesteśmy realistami. Wiemy, że ani w trakcie tej kampanii wyborczej, ani w perspektywie wielu lat tych podziałów nie da się zasypać i przeskoczyć. Także dlatego, że ustrój demokratyczny ze swojej natury takie podziały wyostrza i w ten sposób podsyca.

Natomiast politycy mają wielką rolę do odegrania w zakresie przewodzenia polskiemu społeczeństwu. Politycy źli, niemądrzy, albo szkodliwi, mogą podsycać różnego rodzaju resentymenty, czy złe emocje w społeczeństwie, rozszerzać nienawiść do swoich konkurentów politycznych i – w imię osiągnięcia krótkookresowych celów politycznych – stosować takie techniki propagandowe, w których ludzie będą jeszcze bardziej negatywnie nastawieni do siebie.

Ale politycy mądrzy mogą przewodzić społeczeństwu w taki sposób, żeby wokół najważniejszych spraw państwowych budować konsensus i jedność narodową. W mojej ocenie kampania prezydencka właśnie temu powinna służyć, aby kandydaci pokazali taką swoją zdolność, także poprzez pewną klasę prowadzenia sporu politycznego, rywalizacji przedwyborczej.

Ja, mimo że poglądy mam wyraziste, będę się starał pokazać w tej kampanii wyborczej, iż do wszystkich konkurentów odnoszę się z szacunkiem i z klasą, i poprzez okazanie szacunku konkurentom mam zamiar okazać również szacunek wszystkim rodakom, wszystkim Polakom, wszystkim obywatelom naszego państwa, którzy poglądy mają odmienne. Dlatego, że władza polityczna musi obejmować swoim zainteresowaniem wszystkich obywateli, a nie tylko tych, którzy podzielają poglądy tego, kto aktualnie władzę sprawuje.

Jest pan zdecydowany za wszelką cenę, również polityczną, walczyć o zaostrzenie tzw. ustawy antyaborcyjnej?

– Poglądy w tej sprawie mam jasne i stabilne. Uważam, że każde dziecko zasługuje na prawo do życia, co jest zagwarantowane również w konstytucji, a wszelkie odstępstwa od tego postrzegam jako element barbarzyński w ramach naszej chrześcijańskiej cywilizacji i kultury. (PAP)

REKLAMA