Chaos w niemieckiej Turyngii. Merkel i partie wzajemnej adoracji nie uznają wyników wyborów

Bjoern Hoecke, szef AfD w Turyngii fot. PAP/DPA Jens Büttner
Bjoern Hoecke, szef AfD w Turyngii fot. PAP/DPA Jens Büttner
REKLAMA

Po tym jak pozostający zaledwie 24 godziny na stanowisku premiera Turyngii Thomas Kemmerich z FDP zapowiedział w czwartek ustąpienie i złożenie wniosku o rozwiązanie landtagu w Erfurcie, trwają gorączkowe poszukiwania rozwiązania. Chadecy nie chcą bowiem nowych wyborów.

Premier elekt z FDP ugiął się w środę pod ogromną presją najważniejszych osób w państwie – w tym kanclerz Angeli Merkel – mediów oraz szefa swojej partii Christiana Lindnera. Złożył rezygnację tylko dlatego, że partiom mainstreamowym nie podoba się to, że został premierem dzięki głosom AfD.

Kanclerz Angela Merkel uznaje „za niewybaczalne” właśnie poparcie AFD, którą obejmuje ostracyzm i „kordon sanitarny” ze strony innych partii.

REKLAMA

Kanclerz, która składa wizytę w RPA, ostro skrytykowała w Pretorii polityków swojej partii za alianse z AfD i doprowadziła do zerwanie tej koalicji. Dzięki temu władzę w Turyngii mogą przejąć postkomuniści, którzy dla Merkel są najwyraźniej bardziej strawni…

Katastrofa dla CDU

Jednak zapowiedź ustąpienia i złożenia wniosku o rozwiązania parlamentu krajowego wcale nie oznacza, że sytuacja jest już opanowana.

W piątek po nocnym spotkaniu z Erfurcie z tamtejszymi deputowanymi przewodnicząca CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, która dwa dni temu domagała się przedterminowych wyborów w Turyngii, dała na razie za wygraną i ogłosiła, że chadecy spróbują jednak znaleźć wyjście z sytuacji bez rozwiązywania regionalnego parlamentu.

Według sondażu opublikowanego w piątek przez telewizję RTL ponowne wybory w Turyngii oznaczałyby katastrofę dla CDU. Ugrupowanie straciłoby około 10 pkt. proc. w porównaniu z wynikiem głosowania w październiku i mogłoby liczyć na zaledwie 12 proc. poparcia. W siłę rosną natomiast dwa skrajne obozy – Lewica i AfD. Na postkomunistów chce głosować 37 proc. mieszkańców Turyngii (+ 6 pkt. proc.) a na prawicowo-populistyczną partię – 24 proc. (+1 pkt. proc.). Na „przystawki” dotychczasowej lewicowo-zielonej koalicji rządowej – socjaldemokratów i Zielonych chciałoby oddać głos odpowiednio 9 proc. i 7 proc. ankietowanych. FDP nie przekroczyłaby progu wyborczego.

Dobrowolna rezygnacja premiera

Konstytucja Turyngii przewiduje kilka sposobów, które prowadzą do dymisji rządu. Najprostszy, to dobrowolna rezygnacja premiera z urzędu. Kemmerich zapowiedział to w czwartek.

Frakcja FDP chce też złożyć wniosek o rozwiązanie parlamentu. Nie może tego jednak zrobić sama mając zaledwie 5 deputowanych w 90-osobowym landtagu. Do złożenia wniosku potrzebna jest 1/3 głosów. Natomiast żeby przeszedł – 2/3. Nie jest to zatem możliwe bez poparcia CDU i AfD, które mają razem 43 mandaty.

Możliwe jest wreszcie głosowanie nad wotum zaufania – zgłoszonym przez samego premiera, bądź przez pięciu deputowanych. Żeby jednak odwołać premiera konieczna jest absolutna większość, co z kolei wymagałoby współpracy CDU z postkomunistyczną Lewicą.

REKLAMA