Donald Trump w prezydenckiej limuzynie na torze wyścigu Daytona 500 w NASCAR

Prezydent USA z małżonką na torze Daytona Fot. Twitter
REKLAMA

Wyścigi NASCAR to najbardziej emblematyczna seria amerykańskich wyścigów samochodowych. Podrasowane samochody pędzące po owalnych torach wzbudzają mnóstwo emocji i są niezwykle spektakularne. Sport tylko dla prawdziwych mężczyzn (chociaż pojawiają się tu i kobiety), który Amerykanie kochają.

O tych wyścigach powstawały filmy, a ich kierowcy zarabiają miliony. W serii NASCAR jednym z najpopularniejszych wyścigów jest Daytona 500 na torze w Daytona Beach na Florydzie. W niedzielę 16 lutego doszło tam do niezwykłego wydarzenia.

Zamiast pilota na czele wyścigu pojawiła się na torze… limuzyna prezydencka, czyli słynna „bestia” – opancerzony Cadillac, a nim Donald Trump i Melania. Trudno sobie wyobrazić jakieś mocniejsze wsparcie w kampanii wyborczej. W dodatku działo się to w ważnym dla amerykańskich wyborów stanie Floryda.

REKLAMA

Honorowe okrążenie prezydenta Trumpa na torze Daytona wywołało entuzjazm tysięcy widzów. Sam wyścig trzeba było przerwać i przenieść na poniedziałek z powodu pogody i lejącego deszczu. Wszystkie 21 okrążeń toru prowadził jeżdżący Chevroletem Ricky Stenhouse Jr. Najważniejsze punkty jednak i tak przypadły już… Trumpowi.

Donald Trump zobaczył swoją popularność wśród fanów NASCAR, a niektórzy z widzów skandowali: „Jeszcze cztery lata! Jeszcze cztery lata!”. Lewicowe media pisały co prawda, że Trump przyjechał tu po dodatkowe głosy, ale w rzeczywistości jak napisał pewien internauta „99,999% fanów NASCAR to także zwolennicy Trumpa”.

Bardziej „amerykańską” scenę trudno sobie nawet wyobrazić:

REKLAMA