
Francuski wymiar sprawiedliwości dał „plamę”, której chyba nie powstydziłaby się nawet nasza „trzecia władza”. Zachowali się jednak praworządnie.
Dlatego sąd apelacyjny w Poitiers (departament Vienne) nakazał zwolnienie z aresztu pewnego 53-letniego obywatela Chin. Przebywał w areszcie przedprocesowym od czerwca 2018 r., ale sądy zawaliły wszystkie wyznaczone terminy zamknięcia sprawy i trzeba było go zwolnić.
Chińczyk wychodzi na wolność, chociaż jego wina była raczej oczywista. Był oskarżony o handel ludźmi i sutenerstwo na dużą skalę. Wymiar sprawiedliwości, jak piszą tubylcze media, okazał się jednak „dysfunkcyjny”.
Prokuratura postawiła w 2015 roku zarzuty jemu i jego żonie, która przebywała na wolności pod kontrolą policyjną. Para przybyła do nielegalnie do Francji z Chin w 1990 r. Najpierw zamieszkała w regionie paryskim, a następnie w Poitiers. Mężczyzna razem z innymi młodymi Chińczykami, też przebywającymi we Francji nielegalnie, postanowili zrobić więc nielegalny biznes. Zorganizowali dużą sieć prostytucji.
Siecią kierowało chińskie małżeństwo, dla którego „pracowało” kilka kobiet w bburdelach pod szyldem „salonów masażu”.
Podczas pobytu w wreszcie oskarżony trzykrotnie zwracał się o warunkowe zwolnienie. Sądy wnioski odrzucały, ale w końcu dały dwa miesiące sędziemu śledczemu na dokończenie sprawy. Terminu nie dotrzymano. Wyznaczony do sprawy nowy sędzia stwierdził, że potrzebuje jeszcze pięciu miesięcy do domknięcia sprawy.
W związku z tym obywatel Chin został zwolniony. Zakazano mu jednak opuszczania terytorium Francji.
⚖ "Mieux vaut ne pas aller en Chine"
↪ Les conseils prodigués à un Chinois remis en liberté en raisons des "carences de l'administration judiciaire" https://t.co/pzFjFViCyv— NR Poitiers (@nrpoitiers) February 19, 2020
Źródło: La Nouvelle République