Artur Dziambor skrytykował postawę PiS odnośnie masowych nominacji za nasze pieniądze polityków partii. Ujawnił też, że aż co czwarty poseł w większościowym rządzie PiS ma stanowisko – a więc i pensję – wiceministra!
Artur Dziambor na początek odniósł się do pytania, czy gest Joanny Lichockiej będzie miał dla niej polityczne konsekwencje. – Powiedziałbym, że kultury brakuje i hamulce puszczają. I tyle – powiedział Dziambor.
– To, że PiS ma de facto władzę dyktatorską od lat, a teraz mają drugą kadencję… – dodał poseł, na co wtrącił się prowadzący, porównując go do PSL-u.
– Poseł trochę jak Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. Mówił o władzy autorytarnej. Ale prezes zna definicję władzy autorytarnej. A czy pan zna definicję dyktatury? Bo… – mówił prowadzący pracownik radia, na co Dziambor odparł, że „tutaj mamy dyktaturę większości”
– PiS rządzi niepodzielnie i wszystko, co chce, to jest a czego nie chce, to tego niema. I tak jest od czterech lat i będzie przez najbliższe cztery lata. Oni obsadzają wszystkie stanowiska, wszystkie spółki skarbu państwa, którymi się bawią, jak grabkami w piaskownicy – wyjaśnił poseł Konfederacji.
– Nie wiem, czy pan wie, ale co czwarty poseł PiS jest wiceministrem – podkreślił prawicowy polityk.
Prowadzący powiedział wówczas autorytatywnym tonem, że „60 posłów PiS nie jest w żadnej komisji” i jest to „najwięcej w historii”. Dziambor zażartował, że „jest mu ich strasznie żal”.
– To znaczy, że jeszcze nie zasłużyli – skwitował.
Podkreślił też, że „to się stał dla nich sposób na dorobienie” i „punkt negocjacyjny między Jarosławem Kaczyńskim, Zbigniewem Ziobrą i Jarosławem Gowinem”.
– Za każdym razem, jak mamy jakieś ciekawe głosowania to możemy spodziewać się ciekawych nominacji przy okazji – zwrócił uwagę Artur Dziambor.