Leszek Miller wycofuje się rakiem. Najpierw wątpił w zasługi Wałęsy, a teraz już nie wątpi

Leszek Miler i Lech Wałęsa / Foto: PAP (kolaż)
Leszek Miler i Lech Wałęsa / Foto: PAP (kolaż)
REKLAMA

Leszek Miller w prywatnej rozmowie z Janem Kulczykiem wątpił w zasługi Lecha Wałęsy z lat 80. Gdy taśmy ujrzały światło dzienne, Miller wystosował specjalne oświadczenie. Teraz twierdzi tak, jak nakazuje oficjalna wersja.

Portal TVP Info opublikował nagranie rozmowy Kulczyka z Millerem z 2013 roku. W pewnym momencie panowie zeszli na wątek udziału Wałęsy w strajkach w stoczni gdańskiej w latach 80.

Jedna rzecz nie jest prawdziwa, Lechu (Wałęsa), niestety, nie skakał przez żaden płot – mówi na ujawnionych nagraniach Kulczykowi Miller. Sugeruje, że Wałęsę do stoczni „przywieźli”.

REKLAMA

On mówi, że przeszedł boczną bramą. A mi nieżyjący już komandor Marynarki Wojennej mówił, że tak naprawdę to go przywieźli – kontynuuje Miller.

Podobną wersję już od połowy lat 90. przedstawiała Anna Walentynowicz. Współzałożycielka NSZZ „Solidarność” wspominała, że gdy Wałęsa przybył do stoczni, strajk już dawno trwał.

Wałęsa miał zrobić strajk, ale nie zrobił. Przyjechał motorówką już później. Zamiast robić strajk, pojechał do dowódcy Marynarki Wojennej w Gdyni – mówiła opozycyjna działaczka.

Wałęsa wszystkiemu jednak zaprzecza. Z własnych słów wycofuje się także Miller, który po publikacji wspomnianych wyżej taśm wydał oświadczenie.

„Przepraszam Prezydenta Lecha Wałęsę, że w rozmowie z Janem Kulczykiem powtórzyłem fałszywe pogłoski o dowiezieniu go do stoczni w celu kierowania strajkiem” – oświadczył na Twitterze były premier.

REKLAMA