Piński: Duda w butach Komorowskiego

Bronisław Komorowski, Andrzej Duda. Foto: PAP/EPA
Bronisław Komorowski, Andrzej Duda. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Prezydent Andrzej Duda ma coraz większe szanse, aby przegrać zbliżające się wybory. Gubią go dokładnie te same wady, co jego poprzednika.

W 2015 r. niespełna 63-letni Bronisław Komorowski wydawał się być pewnym drugiej prezydenckiej kadencji. Gdy zaczynała się kampania wyborcza, wydawał się nie mieć żadnych poważnych przeciwników.

REKLAMA

W styczniu 2015 r. Adam Michnik w programie Tomasza Lisa rzucił żart, że aby Komorowski przegrał wybory, to musiałby przejechać po pijanemu zakonnicę w ciąży i to jeszcze na przejściu dla pieszych. A jednak Komorowski przegrał nie tylko wybory, ale nawet ich pierwszą turę. Wyciągnięty jak królik z kapelusza przez Jarosława Kaczyńskiego młody (wówczas niespełna 43-letni) Andrzej Duda zniwelował przewagę Komorowskiego energią i ciężką pracą w czasie kampanii.

Chociaż w polityce był od początków XXI wieku (zaczynał jako członek salonowej Unii Wolności), to był szerzej nieznany. Wyszczekany, na tle niezdarnego i popełniającego gafy Komorowskiego wydawał się powiewem świeżości. Swoją szansę jednak zmarnował. Dał się sprowadzić Jarosławowi Kaczyńskiemu do roli notariusza jego pomysłu. Zawdzięcza temu swój pseudonim „Długopis”, od bezrefleksyjnego uchwalania wszystkich pomysłów Naczelnika z Żoliborza.

Dziś Duda jest na kursie i ścieżce, aby przegrać zbliżające się wybory. To, co go broni, to słabość kontrkandydatów. Najlepszy z nich, Krzysztof Bosak z Konfederacji, musi walczyć nie tylko z nieprzychylną większością mediów, ale także z brakiem rozpoznawalności i funduszy na kampanię. Pozostała licząca się trójka: lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydatka Platformy Małgorzata Kidawa-Błońska i dziennikarz Szymon Hołownia nie mają wyraźnych poglądów. Może jednak wystarczyć, aby w ewentualnej II turze wyborów pokonać Dudę. Będzie to bowiem plebiscyt „za czy przeciwko PiS”.

Polacy już dostrzegają, że jedynowładztwo PiS zaczyna ich drogo kosztować. Żadnych szans na drugą turę nie ma natomiast pierwszy gej Polski Robert Biedroń. Polacy są konserwatywni w swojej większości i nie chcą partnera Biedronia w roli pierwszej damy.

Wszystkie kłamstwa prezydenta

Andrzej Duda w 2015 r. pokazał się jako energiczny, sympatyczny polityk z wizją. Okazało się, że okłamał wyborców. Nie spełnił swoich trzech sztandarowych obietnic: nie doprowadził do podniesienia dramatycznie niskiej kwoty wolnej od podatku dla Polaków, nie pomógł tym, którzy zostali naciągnięci przez banki na kredyty we frankach szwajcarskich. Co więcej, gdy sądy zaczęły przyznawać frankowiczom rację, Duda bezrefleksyjnie podpisał przygotowany przez rząd Mateusza Morawieckiego projekt ustawy pozwalającej bankom sprzedawać obsługiwane kredyty bez zgody tych, którzy je zaciągnęli.

Było to o tyle cyniczne, że wcześniej zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego uznający takie regulacje za bezprawne. Zarządzany przez Julię Przyłębską (znaną z tego, że gotuje obiadki Kaczyńskiemu) Trybunał Konstytucyjny stał się parodią sądu prawnego i klepie bez refleksji wszystkie bzdurne prawa uchwalane przez PiS. Duda też nie opublikował słynnego aneksu do raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Powstał on 2007 r. jako wykaz bezprawnych działań osób związanych z WSI. Duda w kampanii zapowiadał jego publikację. Ale po zwycięstwie zmienił zdanie, nie tłumacząc, dlaczego.

Z ustaleń „Najwyższego CZASU!” wynika, że jednym z najważniejszych powodów są treści Aneksu, bijące wprost w PiS. I tak okazuje się, że politycy PiS w czasie swoich rządów w latach 2005–2007 akceptowali oficerów i współpracowników WSI jako szefów największych państwowych firm. Politycy PiS – jak wynika z aneksu – wzięli również udział w prowokacji WSI przeciwko prokuratorowi Markowi Wełnie. Służby próbowały go zniszczyć, bo skutecznie rozbił mafię paliwową. W śledztwie tym przewijały się najważniejsze nazwiska polskiej polityki.

Problem w tym, że ze środowiska też. Jarosław Kaczyński osobiście zapoznawał się z aktami śledztwa prokuratorów (pokazał mu je jeden z prokuratorów). Podobnie jak prezydent Lech Kaczyński. Mimo to ścisłe kierownictwo PiS storpedowało śledztwo paliwowe. Kluczowe było odsunięcie prokuratora Marka Wełny na początku 2006 r. od śledztwa. Stało się tak m.in. dzięki prowokacji likwidowanych już wówczas WSI. Gdyby Duda pokazał aneks, to razem z PiS musiałby dziś tłumaczyć się z tych działań.

W grę wchodzi też ordynarny szantaż. Politycy PiS uważają, że bardziej opłaca się im grać wiedzą z aneksu, w tym o wymienionych w nim biznesmenach, dziennikarzach i wydawcach mediów, niż ją upublicznić. To klasyczna „polityka hakowa”.

Rozdwojenie jaźni

Kolejnym problemem Andrzeja Dudy jest jego niespójny stosunek do Unii Europejskiej. Od absurdalnej wypowiedzi, aby członkostwo w UE wpisać do Konstytucji RP (skojarzenia z wpisaniem do Konstytucji PRL-u sojuszu ze Związkiem Sowieckim jak najbardziej trafne), do pogróżek pod adresem UE, gdy domaga się ona respektowania swoich zasad. Duda i PiS nie chcą przyznać, że w 2009 r. Lech Kaczyński, podpisując traktat lizboński, zrzekł się suwerenności.

Ten traktat wcześniej negocjował w 2007 r. rząd Jarosława Kaczyńskiego. Zgodnie poparły go wówczas PO i PiS. Co więcej, nie spytano nawet Polaków w referendum, czy się na to zgadzają. Powód był prozaiczny. W Irlandii musiano organizować dwa takie referenda, bo w pierwszym obywatele odrzucili pomysł europejskiego super państwa. Oficjalnie politycy PiS deklarują, że są za członkostwem w UE, a z drugiej strony zaczynają uchwalać prawo sprzeczne z europejskim (z polskim także, ale to inna historia).

Przypomina to narzekania kogoś, kto zgłosił się do pracy w burdelu, ale nie zgadza się na obsługiwanie klientów. Lub mniej dosadnie, jak w historii pewnego rabina, który wyrzucał syna przechrztę do kościoła w niedziele. – Nie byłeś porządnym Żydem, to bądź przynajmniej porządnym gojem – tłumaczył. Duda i PiS muszą albo otwarcie opowiedzieć się za polexitem, albo zacząć przestrzegać unijnego prawa. Innej możliwości nie ma. Dalsza schizofreniczna polityka Dudy i PiS-u względem UE będzie skutkować sankcjami i upokarzaniem Polski na arenie międzynarodowej.

Ta sama hipokryzja Dudy i PiS widoczna jest przy potępianiu europosłów z Polski za „pranie brudów” w Parlamencie Europejskim i „atakowanie Polski”. Zapominają, że dokładnie to samo robili w 2014 r., domagając się pomocy europejskich instytucji w ochronie praworządności w Polsce. Andrzej Duda był wówczas europosłem PiS-u.

Zmiana klęczników

Last but not least: Duda i PiS doprowadzili do tragicznej sytuacji Polski na arenie międzynarodowej. Ich butne stwierdzenia o „wstawaniu z kolan” najlepiej skomentował Grzegorz Braun, reżyser, publicysta i polityk Konfederacji.

Otóż PiS nie tyle wstał z kolan, co zmienił klęczniki. Duda postawił na bezalternatywny sojusz z USA i wiążące się z tym tolerowanie izraelskich afrontów wobec Polski. W czerwcu 2018 r. Duda bez refleksji podpisał nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej narzuconą i przygotowaną przez Izrael. Symbolem polskiego upokorzenia był fakt, iż negocjacje w tej sprawie odbywały się w tajnych lokalach Mossadu (izraelski wywiad) w Wiedniu.

Prawo uchwalone wcześniej przez PiS, a przewidujące ściganie pomawiających Polskę i Polaków o niemieckie zbrodnie, było głupie. Już obecny kodeks karny daje taką możliwość, z której prokuratura pod rządami PiS zwyczajnie nie korzysta. PiS uchwalił to pod publikę, a Izrael pokazał światu, że może traktować polityków rządzących w Polsce jako chłopców na posyłki. Temu bowiem miały służyć przecieki o szczegółach powstawania nowelizacji w izraelskiej prasie.

Prezydent Andrzej Duda, błyskawicznie podpisując tę nowelizację, pokazał, że nie nadaje się do swojej pracy. Dziś ze spokojem można mówić, że każdy z jego kontrkandydatów – za wyjątkiem Biedronia – będzie lepszym prezydentem niż on. Przede wszystkim nie będzie automatycznie podpisywał głupot Naczelnika z Żoliborza, który stara się odtworzyć w Polsce przedwojenną sanację, czyli ustrój autorytarny, taki, w którym za krytykę władzy idzie się do więzienia lub jest się bitym i niszczonym.

Jan Piński

REKLAMA