
W związku z rozszerzającą się epidemią koronawirusa także i w Polsce pojawiły się pierwsze oznaki nadciągającego kryzysu. Choć nie odnotowano jeszcze żadnego przypadku zachorowania, to według ministra zdrowia jest to jedynie kwestia czasu. W związku z tym wszyscy przygotowują się na „najgorsze”.
Z tą epidemią koronawirusa oczywiście się przesadza. Zachorowalność na nią jest procentowo bardzo niewielka, takich kilkadziesiąt przypadków w całych Niemczech to tyle co nic. Również umieralność, która dotyka głównie osoby po 70 roku życia, na poziomie 2-3 procent nie jest czymś wyjątkowym.
Jak przy każdym kryzysie pojawiły się też przykłady podnoszenia cen przez „złych kapitalistów”. I tak na przykład pojawiły się głosy oburzenia, że dwie hurtownie podniosły cenę maseczek z niecałej złotówki na 10 złotych. Czy jednak takie działanie w przypadku kryzysu faktycznie jest karygodne?
Po pierwsze należy podkreślić, że w Polsce jeszcze żadnej epidemii nie ma, nie ma też żadnej zmowy cenowej, która uniemożliwiłaby zakup klientom po niższej cenie. Po kilkuminutowym poszukiwaniu w sieci okazuje się, że można nabyć maseczki jednorazowe już za niecałą złotówkę za sztukę.
Na portalach pojawia się także cała masa ofert maseczek za kilka złotych, a jeżeli ktoś chce płacić za maseczkę nawet kilkaset złotych, powinien mieć do tego prawo. Warto jednak rozważyć sam mechanizm podnoszenia cen przez sprzedawców w przypadku faktycznej sytuacji kryzysowej.
Sprawiedliwa cena maseczek na koronawirusa
„Sprawiedliwa cena” – to tytuł jednego z podrozdziałów świetnej książki Thomasa E. Woodsa „Kościół a wolny rynek”. Według polskich przepisów podnoszenie cen w sytuacji kryzysowej może być ukarane, chociażby na podstawie „sprowadzenia stanów powszechnie niebezpiecznych dla życia lub zdrowia”.
Rozważmy jednak, że faktycznie wybucha poważna epidemia, w której ucierpi zdecydowana większość społeczeństwa. W krótkim czasie wirus rozprzestrzenia się, następuje wzmożone zainteresowanie maseczkami ochronnymi. Ich cena naturalnie musi wzrosnąć, ze względu na to że w krótkim czasie po wybuchu epidemii nie pojawiają się żadne nowe dostawy maseczek.
– Wyższe ceny, które zazwyczaj towarzyszą takim katastrofom mają zbawienny skutek: zachęcają ludzi do jak najoszczędniejszego gospodarowania zasobami, na które w danej chwili jest największe zapotrzebowanie – tłumaczy ekonomista Thomas E. Woods.
Gdyby, tak jak może się to stać w przypadku wybuchu epidemii, władza ustawą zarządziła, iż nie można w czasie sytuacji kryzysowej podnosić cen maseczek, to zdecydowana większość mogłaby sobie pozwolić na zakup kilkudziesięciu sztuk na zapas.
Spowodowałoby to oczywiście w obliczu ograniczonych zasobów, że tylko pierwsi, często więc silniejsi i szybsi, mogliby nabyć maseczki, a dla pozostałych by ich nie starczyło. Oczywiście tu socjalizm znów bohatersko walczy z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju i wprowadza np. reglamentację liczby sztuk maseczek na osobę.
Tymczasem sytuacja ta powinna zostać rozwiązana w sposób rynkowy. W przypadku nawet zdecydowanego wzrostu cen, część osób zdecyduje się na bardziej roztropne działanie i zakup przykładowo jednej lub kilku sztuk, zamiast kilkudziesięciu.
Dzięki temu po pierwsze każdy ma możliwość nabycia maseczki, a nie według zasady „kto pierwszy ten lepszy”, a po drugie w przypadku przeciągającej się katastrofy i braku możliwości nowych dostaw maseczek, zasoby nie zostają wykorzystane w tak szybkim czasie.
– Kontrola cen nie tylko zmniejsza ilość dobra, jaką producenci zaoferują na sprzedaż, ale wobec braku dyscypliny narzuconego wysokimi cenami ten ograniczony zasób dóbr zdobędą ci, którzy pojawią się w sklepach jako pierwsi – ci zaś nie będą mieli żadnego bodźca, aby ograniczyć zakupy do niezbędnego minimum – podsumowuje Woods.
Obecna sytuacja związana z koronawirusem w Polsce jest jeszcze żadnym kryzysem, nie mamy jednak też problemu z podnoszeniem cen przez sprzedawców. Całe oburzenie ogniskuje się wobec kilku przykładów jawnych oszustw, których nie należy bronić. Gdyby jednak faktyczna epidemia wybuchła, z całą pewnością zwyczajne podnoszenie cen miałoby zbawienny charakter.