
Jan Kidawa-Błoński jest mężem kandydatki PO-KO na prezydenta, ale również reżyserem. W rozmowie z Beatą Lubecką w Radiu Zet został zapytany, czy to on reżyseruje kampanię Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Czy będziemy mieli do czynienia z „filmową” kampanią Małgorzaty Kidawy-Błońskiej? Jej mąż Jan jest reżyserem i bardzo mocno udziela się w ostatnich dniach medialnie.
W związku z jego ostatnią aktywnością i zawodem, który wykonuje pojawiły się podejrzenia, że to on w pewnym stopniu steruje ruchami małżonki w tej kampanii.
Pytany o udział w organizacji konwencji wyborczej zarzeka się jednak, że nie da się „wyreżyserować” całej kampanii.
– Nie jestem aż tak wszechstronnym reżyserem, żeby reżyserować całą kampanię. Niewątpliwie miałem duży wpływ na swoje wystąpienie [podczas konwencji]. Szczerze mówiąc, zastanawiałem się, jak by trzeba było to zrobić, żeby ta konwencja, mając znacznie mniejsze środki, wyglądała równie efektownie jak konwencja konkurencji – powiedział w rozmowie Beatą Lubecką w Radiu Zet.
Komentatorzy zauważają przy tym, że choć Kidawa-Błońska ma męża reżysera, to jest raczej kiepską aktorką. Swój tekst na konwencji czytała z kartki. Na dodatek niezbyt płynnie. Również ten fakt skomentował jej mąż.
– Ja nie słyszałem, żeby [Kidawa-Błońska] się myliła. Co prawda miała kartkę, na której miała zapisane swoje wystąpienie i pochylając się często, zaglądając do tej kartki, wygłaszała pewne myśli. To jest szalenie istotne, ponieważ wystąpienie kandydata na prezydenta to nie jest show kabaretowe – powiedział Kidawa-Błoński broniąc żony.
Jeśli Małgorzacie Kidawie-Błońskiej jakimś cudem uda się zostać prezydentem, to jej mąż będzie pierwszym w historii Polski „pierwszym dżentelmenem”.
Źródło: Radio Zet