Ukraiński gang w Polsce. Wyrok: niewinni. Kompromitacja sądu czy prokuratury?

Jeden z podejrzanych z ukraińskiego gangu, który napadał w okolicach Chełma / Fot. KWP w Lublinie
Jeden z podejrzanych z ukraińskiego gangu, który napadał w okolicach Chełma / Fot. KWP w Lublinie
REKLAMA

Sąd Okręgowy w Lublinie uniewinnił trzech Ukraińców oskarżonych o serię brutalnych napadów w celach rabunkowych. Zdaniem śledczych to oni byli członkami ukraińskiego gangu, zdaniem sądu – dowody są niewystarczające.

Do serii napadów dochodziło w 2018 roku w okolicach Chełma na Lubelszczyźnie. W sumie w gangu miało działać około 10 osób. Trzy postawiono przed sądem, groziło im do 12 lat pozbawienia wolności.

Bandyci działali sprawnie i zacierali po sobie ślady. Ich znakiem firmowym było przypalanie żywcem, podtapianie, atakowanie widłami. A na końcu kradzież sporych kosztowności.

REKLAMA

Metody działania

Jedną z ofiar był emerytowany mundurowy. Jak zeznał w śledztwie, w nocy mężczyźni włamali się do jego domu. Gdy próbował się bronić, napastnicy przystawili mu do brzucha widły.

Następnie skrępowali jego oraz żonę. Gospodarza domu podtapiali w wannie. W ten sposób chcieli wymusić, by ujawnił miejsce trzymania gotówki. W sumie ukradli 2200 złotych.

Znacznie więcej, bo pieniądze i kosztowności warte ponad 120 tys. zł. skradli kilka dni później. Do domu również włamali się w nocy. Gospodarz dostał cios w skroń i stracił przytomność. W tym czasie napastnicy skrępowali go i założyli worek na głowę. Następnie przykuli do kaloryfera, bili młotkiem po stopach i przypalali uda rozgrzanym żelazkiem.

Do trzeciego napadu doszło w Chełmie. Ofiarami byli ojciec i jego 10-letni syn. Chłopca związano i grożono śmiercią. Ojca pobito i przypalono lokówką. Łupem bandytów padło 60 tys. zł. i 40 euro.

Sąd: niewinni

Przed sądem w Lublinie stanęli Oleksandr F., Oleksandr S. oraz Maksym S. Najstarszy ma 37 lat, najmłodszy 19. Konsekwentnie nie przyznawali się do winy.

Prokuratura oskarżenie w głównej mierze oparła na rozpoznaniu głosu przez poszkodowanych. Jeden z ich zeznał, że jego oprawca miał charakterystyczny, niski głos, którego „nie da się zapomnieć”. Inny wspomniał o „charakterystycznym, chrapliwym głosie”.

Sąd wierzy w ich szczerość (zeznań ofiar – red.), ale bardzo trudno jest rozpoznać osobę po głosie. Nie można więc uznać tego dowodu za stuprocentowy. Obowiązuje domniemanie niewinności. Każdą wątpliwość należy oceniać na korzyść oskarżonego – uzasadniał wyrok uniewinniający sędzia.

Pozostałe dowody sąd również uznał za niewystarczające. – Nie udało się zebrać dowodów przeciwko oskarżonym. To, co zaprezentowała prokuratura, to jedynie próba wykazania, że oskarżeni byli w Polsce, kiedy dochodziło do napadów – przekonywał sędzia.

Eksperyment procesowy z okazaniem głosu nie został zarejestrowany. Wątpliwa była też opinia biegłego, który w swojej ekspertyzie przywoływał zagraniczne publikacje. Tłumaczył je za pomocą… translatora Google.

W tej sprawie nie było żadnych dowodów. Jedyny dowód o charakterze poszlakowym przeprowadzono niezgodnie z jakimikolwiek zasadami kodeksowymi. Cały ten materiał został w tej sytuacji przez sąd właściwie oceniony – mówił po rozprawie obrońca oskarżonych.

Prokuratura oświadczyła, że czeka na pisemną opinię wyroku i na jej podstawie zdecyduje, czy składać apelację. Z kolei obrona zapowiedziała, że jeśli wyrok się uprawomocni, to wystąpi z pozwem o odszkodowanie do Skarbu Państwa.

Głośna sprawa zakończyła się kompletną klapą, by nie powiedzieć kompromitacją. Winnych takiego stanu rzeczy – czy był to sąd, czy nieprofesjonalne działanie śledczych i brak twardych dowodów – wskazywać nie będziemy. Cały wymiar sprawiedliwości poniósł jednak sromotną porażkę, a sprawcy brutalnych napadów (niekoniecznie ci trzej wskazani przez prokuraturę) pozostają na wolności.

Źródło: dziennikwschodni.pl || NCzas.com

REKLAMA