Sieci handlowe w Polsce przygotowują się do nadzwyczajnych sytuacji wywołanych koronawirusem. Wzrosły zakupy w stacjonarnych i internetowych sklepach spożywczych. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się produkty trwałe i sypkie.
Na niektóre sieci handlowe w Polsce padł jednak blady strach. Sklepy odzieżowe nie są w tak komfortowej sytuacji jak FMCG, czyli sprzedające produkty szybkozbywalne – oceniają analitycy.
Obawiać mają się czego detaliści, jak CCC czy LPP, a także najemcy centrów handlowych. Strach przed koronawirusem może spowodować przede wszystkim zmiany w zachowaniach konsumentów.
Będą oni unikać miejsc o dużym natężeniu ruchu. Ryzyko zakażenia koronawirusem rośnie w centrach i galeriach handlowych. Do produktów pierwszej potrzeby nie należą odzież czy sprzęt AGD, ich zakup można zatem odłożyć na później.
Najbardziej ucierpią sieci z towarami z Chin
Najbardziej ucierpieć mogą sieci, których handel opiera się na towarach pochodzących od dostawców z Chin. Jak podaje DM mBank, dla LPP i CCC zamówienia z Chin stanowiły odpowiednio 43 proc. i 34 proc. w 2018 roku.
W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się sprzedawcy dóbr luksusowych. Jest to efektem nie tylko tego, że spadnie popyt w kraju. Głównymi konsumentami dóbr luksusowych na świecie są Chińczycy.
Te branże stracą najbardziej
Jak ocenia Deloitte, największe ryzyko spadku popytu w Polsce może dotyczyć handlu detalicznego, zwłaszcza dóbr trwałego użytku, usług finansowych oraz usług związanych z wyżywieniem.
– Usługi związane z rynkiem nieruchomości czy dostawami energii ze względu na dominację czasowych kontraktów nie powinny być istotnie dotknięte. Pozostałe kategorie charakteryzują się mniej elastycznym popytem lub koronawirus nie powinien mieć istotnego wpływu na decyzje zakupowe – ocenia Damian Olko firmy Deloitte.
Źródło: dlahandlu.pl
