Drzewa w Warszawie będą miały więcej praw niż dzieci poczęte. Powstała „karta praw drzew”

Mukwa czyli krwawiące drzewo z Afryki Źródło: Pixabay, FB, collage
REKLAMA

Nieźle się bawią w tej Warszawie Rafała Trzaskowskiego. Na stronie stołecznego ratusza udostępniono tzw. „kartę praw drzew”, a w niej m.in. „prawo do życia”. Wychodzi na to, że w stolicy Polski drzewa będą miały więcej praw niż np. dzieci z Zespołem Downa.

– Obecnie mamy skomplikowany system i wiele jednostek zarządzających terenami zielonymi. Chcemy ujednolicić metodologię monitorowania stanu drzew – mówi Justyna Glusman, dyrektorka koordynatorka ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni m.st. Warszawy.

W tym celu w Warszawie wejdzie w życie tzw. „karta praw drzew”. Ten dokument da drzewom więcej praw niż mają np. dzieci poczęte, chore za Zespół Downa. Drzewa dostaną bowiem m.in. „prawo do życia”, którego tym dzieciom się odmawia.

REKLAMA

Eko-prolife czyli drzewa mają… prawo do życia

Urzędnicy nie wyjaśniają czy chodzi o życie już od posadzenia, czy dopiero od jakiegoś etapu rozwoju. Czy sadzonka to już drzewo? Na ten temat powinni się wypowiedzieć jacyś ichni etycy.

W każdym razie drzewa zyskają prawa równe ludziom (ent Drzewiec z Władcy Pierścieni popłakałby się ze szczęścia), o to one:

Prawo do życia, do przestrzeni, do warunków umożliwiających prawidłowy wzrost, do tego, by proces inwestycyjny nie wpływał negatywnie na jego trwanie, do czystego środowiska, do życia w grupach, do istnienia jako złożona całość ekosystemu i do opieki.

Nie dla „drzewnej aborcji” ale tak dla „drzewnej eutanazji”

Drzewne prawo do życia nie obejmuje starych drzew, które stanowią zagrożenie dla mieszkańców Warszawy. – Nie wycinamy drzew, które nie stanowią zagrożenia. Zawsze poszukujemy równowagi między ochroną drzewostanu, a rozpoznaniem zagrożeń. Wiemy, że stare drzewa świadczą ogromne usługi dla ekosystemu, ale mamy też obowiązek dbania o bezpieczeństwo mieszkańców. Wieloletnie, uszkodzone już klony czy topole mogą być niebezpieczne np. w parkach czy przy chodnikach – tłumaczy Justyna Glusman, dyrektorka koordynatorka ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni m.st. Warszawy.

Trudno powiedzieć czy to bardziej „drzewna eutanazja” – bo wycina się stare drzewa, czy już „drzewna kara śmierci” – bo usuwa się te które stanowią zagrożenie dla ludzi. To kolejny temat, który powinien objaśnić jakiś eko-etyk.

Źródło: um.warszawa.pl

REKLAMA