Joanna Jędrzejczyk nie wróciła na tron. Wielki guz zamiast czoła

Zmasakrowane czoło Joanny Jędrzejczyk po walce z Zhang. Fot: Twitter
Zmasakrowane czoło Joanny Jędrzejczyk po walce z Zhang. Fot: Twitter
REKLAMA

Joanna Jędrzejczyk nie odzyskała mistrzowskiego pasa UFC w wadze słomkowej. Polka zaprezentowała się z dobrej strony, pokazała spore umiejętności i serce do walki, ale decyzją sędziów przegrała z broniącą tytułu Chinką z Weili Zhang na gali w Las Vegas.

Emocje zaczęły się na długo przed walką, gdy Polka wrzuciła do mediów społecznościowych zdjęcie w masce gazowej mającej chronić przed koronawirusem. Pochodząca z Chin Zhang wzięła to za afront i w rewanżu pokazała polskim kibicom środkowy palec podczas środowego treningu medialnego. Z kolei Jędrzejczyk na spotkaniu twarzą w twarz zapowiedziała, że zamknie rywalce usta swoją pięścią.

– Przez 966 dni byłam mistrzynią. Najpierw spróbuj to powtórzyć, a potem porozmawiamy. Do tego czasu pokłoń się królowej! – mówiła olsztynianka.

REKLAMA

Do wypełnionej do ostatniego miejsca T-Mobile Arena w Las Vegas Polka wchodziła z różańcem w ręku i z ogniem w oczach. Miała być gotowa na silną i szybką Zhang, bo w maju 2017 walczyła o pas z równie mocno bijącą Jessicą Andrade.

Bez kalkulacji

Faworytką bukmacherów była jednak Zhang, która z 20 walk aż 17 zakończyła przed czasem. Ale lepiej w starcie weszła Polka, której szybkość i ruchliwość sprawiały Chince sporo kłopotów. Jędrzejczyk poczęstowała rywalkę kilkoma błyskawicznymi kopnięciami i ciosami, po których natychmiast od niej odskakiwała. Zhang udowodniła jednak, że zna ten fach równie dobrze, a obie zawodniczki okładały się nawzajem już nawet po gongu kończącym to starcie.

W drugiej rundzie Polka próbowała konsekwentnie trafiać Zhang w zewnętrzną stronę prawego uda, a silna i muskularna Chinka szukała nokautującego ciosu. Pod koniec tego starcia Jędrzejczyk wyprowadziła celne kopnięcie lewą nogą, które wywarło na mistrzyni spore wrażenie i na krzesło do narożnika musiał zanieść ją jej trener.

Prosto w czoło

Polka zwietrzyła szansę i w trzeciej rundzie zasypała rywalkę ciosami oraz kopnięciami. Udało się jej także obronić przed obaleniem, co było o tyle istotne, że Zhang słynie z dobrej pracy w parterze. Kiedy wydawało się, że Chinka nie nadąża za ruchliwą Polką i słabnie kondycyjnie, tuż przed gongiem Jędrzejczyk nadziała się na kontrujący cios prosto w czoło, które natychmiast potężnie spuchło.

Przed czwartą rundą obie zawodniczki witała owacja na stojąco. Walka stała na świetnym poziomie, a ilość zadanych i przede wszystkim celnych ciosów była ogromna. Amerykańscy komentatorzy chwalili Polkę za odporność, bo mimo olbrzymiego guza na czole i przestawionego przez jeden z ciosów Zhang nosa wciąż szukała okazji do ukąszenia.

Tuż przed piątą rundą Zhang, która do tej pory jeszcze nigdy z nikim nie walczyła na pełnym dystansie, i mocno pokiereszowana Jędrzejczyk padły sobie w ramiona. A potem znowu zaczęły wymianę ciosów i kopnięć, która trzymała kibiców w napięciu do samego końca.

Szalona, legendarna walka

Znany amerykański komentator Joe Rogan rozpływał się w pochwałach. W pewnym momencie przyznał, że ta walka zyska miano legendarnej i przejdzie do historii jako najlepsze starcie kobiet w MMA. Tego samego zdania byli kibice, którzy końcowy dzwonek przywitali ogromnym aplauzem i wrzawą.

Rogan stwierdził także, że nie ma pojęcia, kto był lepszy w tym pojedynku. Liczba ciosów przemawiała za Polką, która częściej biła na tułów (50-19), podobnie jak statystyka kopnięć (62-46). Zhang była z kolei lepsza w uderzeniach w głowę (104-75) i to ostatecznie jej ręka powędrowała w górę po sędziowskim werdykcie, który był niejednogłośny.

Polka była niepocieszona, ale pokazała wielkie umiejętności, hart ducha i ogromną waleczność.

-Od trzeciej rundy walczyłam z olbrzymim guzem na czole, który bardzo mi dokuczał. Głowa też od tamtej pory nie mogła złapać równowagi. Ale taki jest nasz sport, gratuluję Weili, bo jest wielka. Ja byłam na nią dziś gotowa i cieszę się, że stworzyłyśmy wspaniałe widowisko. Jestem dumna z siebie i swojego teamu. Dziękuję moim bliskim – w tym tacie i siostrze – za to, że byli tu dziś ze mną. Pozostanę mistrzynią bez względu na to, czy mam, czy też nie mam pasa – powiedziała tuż po walce, a później pojechała na badania do szpitala.

JAM/PAP

REKLAMA