Szok i niedowierzanie! Artur Szpilka wygrał, choć przegrał. „Wałek stulecia”

Artur Szpilka w walce z Radczenką. Foto: PAP
Artur Szpilka w walce z Radczenką. Foto: PAP
REKLAMA

Artur Szpilka powrócił do ringu. Zmienił kategorię wagową na niższą, zrzucił zbędne kilogramy, nabrał pewności siebie – choć tej akurat nigdy mu nie brakowało. Wszystko to miało dać mu spektakularne zwycięstwo. Na to czekano i na to liczono. Błąd! „Szpila” wygrał, ale tylko dlatego, że sędziowie w ordynarny sposób zrobili w konia jego rywala, Siergieja Radczenkę.

Wiele już było w historii zawodowego pięściarstwa przekrętów, sędziowskich pomyłek i związanych z tym podejrzeń o nie zawsze czyste intencje arbitrów przy obdarowywaniu jednego z zawodników zwycięstwem.

Rzadko jednak, nawet w tym dziwnym bokserskim świecie, zdarzały się aż takie obrzydliwe parodie sędziowania, jak ta której byliśmy świadkami podczas sobotniej gali w Łomży.

REKLAMA

W walce wieczoru tegoż wydarzenia Artur Szpilka wygrał na punkty z Ukraińcem Sergiejem Radczenko. 30-letni Polak, były pretendent do tytułu mistrza świata, po blisko 11 latach wrócił tym pojedynkiem z wagi ciężkiej do junior ciężkiej.

Dodajmy jednak, że słowo „zwycięstwo” nie jest tu specjalnie na miejscu. W trzeciej oraz piątej rundzie Polak lądował na deskach i był liczony. Przez cały pojedynek Ukrainiec spokojnie wykorzystywał momenty, gdy „Szpila” opuszczał prawą rękę i atakował go seriami mocnych ciosów. Dopiero w ostatniej, 10. rundzie Szpilka sam ruszył do ataku i pokazał kilka udanych kombinacji.

Poza tym jednak zawodnik, którego promotorem jest znany w świecie boksu Andrzej Wasilewski, nie zaprezentował niczego wartościowego. To Radczenko (7-6, 2 KO), który wcześniej trzykrotnie mierzył się z naszymi rodzimymi pięściarzami i trzykrotnie przegrywał (z Krzysztofem Głowackim, Michałem Cieślakiem i Adamem Balskim) był zdecydowanie lepszy podczas boju toczonego w Łomży.

Tymczasem sędziowie wypunktowali zwycięstwo Szpilki dwa do remisu: 95:93, 94:94, 95:92.

Decyzja ta wywołała wielką konsternację i falę oburzenia – wśród kibiców, dziennikarzy oraz… kolegów Szpilki.

Łukasz „Juras” Jurkowski, komentator, ekspert w dziedzinie sportów walki, a także jeden z najbardziej znanych w Polsce zawodników MMA, który trenuje ze Szpilką w jednym klubie, tak podsumował to, co wydarzyło się w Łomży:

Ha, ha, ha. Werdykt w walce Szpilki to wałek roku albo stulecia !!!
Wstyd i żenada !!!

– napisał na Twitterze Paweł Jóźwiak, szef organizacji FEN, która przygotowuje jedne z najefektowniejszych polskich gal w formule MMA.

Także tego… skandaliczne decyzje sędziów, jest mi przykro i przepraszam wszystkich widzów.

– wtórował mu Marek Szkolnikowski, szef TVP Sport. Kanału, dodajmy, który całe to skandaliczne zdarzenie transmitował.

Sam Szpilka sprawiał wrażenie, jakby wszystko było ok. Jego akurat sędziowski werdykt specjalnie nie zabolał.

– Pierwsze koty za płoty, łatwo nie było. Jest dużo materiału do wyciągnięcia wniosków. Trzeba spokojnie pracować dalej, to była pierwsza walka po zbiciu wagi – mówił na antenie TVP po tuż ogłoszeniu „zwycięstwa”. – To jest moja pierwsza walka po 11 latach w wadze cruiser, dajcie mi czas. Przekonałem się, że nie tylko siła ale i szybkość oraz koncentracja są bardzo ważne – dodał Szpilka.

Potem, na Twitterze, delikatnie zmienił narrację:

Nie wygląda jednak na to, by komukolwiek – poza samym zainteresowanym – zależało na rewanżu. Mało kto ma też zamiar oglądać jego kolejne występy.

Fot. PAP

REKLAMA